Dominium Cienia

czyli Światy Alternatywne


#1 2010-01-11 21:53:19

 Rzeka Samrune Kiate-ahara

Gracz

Zarejestrowany: 2010-01-11
Punktów :   
Rasa: Szela
Wiek: 40
Pseudo: Fler

Rzeka Samrune Kiate-ahara (Fler)

Gdy dzień się kończy i noc zapada
Przez korytarzy ciemny mrok
Samrune z nożem w ręku kroczy
By w serce wbić rywalce go

Samrune, o jaka piękna dusza Twa
Samrune, nie zaznasz przy mnie nigdy zła
Córko Krwawego Wschodu
Zaznałaś Ty zawodu
Samrune, Samrune, Samrune
Maasaan wybaczy Ci

Lecz minął rok i dwa miesiące
Znowu przywieźli transport żon
A Wódz zobaczył w nim Alali
I wnet zapomniał, co przysięgał on

Alali, o jaka piękna buzia Twa
Alali, nie zaznasz przy mnie nigdy zła
Córko Słonecznego Zachodu
Nie zaznasz Ty zawodu
Alali, Alali, Alali
Bo Wódz uwielbia Cię



Dżungla zaciskała swoje ramiona kołem na strzelających w  niebo drzewach. Wytrzebiona, wystrzyżona aż pod sam mur z żelaza który ograniczał jej powierzchnie. Kiedyś bowiem rosła nieskrępowana. Wysoki na cztery metry mur trzeba było przesadzić skokiem. Wiodła ku temu wszystkie rącze łapy wydeptana dróżka pod kontem prostym podchodząca pod żelazną balustradę na odległość około trzech metrów.
Ruszyła. Najpierw lekkim kłusem, klucząc miedzy drzewami, a  kiedy jej zdobne w pazury łapy dotknęły linii startu, wiodącego ku mecie sznura, zagalopowała. Silne kończyny zagrały w trzytakcie ciało strzeliło. Kilka chwil i pruła już, wystrzeliwując przed siebie przednie łapy, by na chwile zatrzymawszy na nich ciężar ciała sprinterki, wystrzeliwać się znów impulsem od silnego zadu. Osiągała lekko prędkość 100 kilometrów na godzinę, to nie przesada. Musiała ów prędkość osiągać, tylko to zagwarantowało, ze odbicie w miejscu wyżłobionego pazurami dołu nie kończyło się harakiri na ogrodzeniu, a wręcz przeciwnie – przypominającym lot wyskokiem. Jej łapy wzbiły się w powietrze i zdawać by się mogło ze pociągnęła za sobą całe ciało. Czarne pazury zatrzymały ja u szczuty ogrodzenia, i tak oto zatryumfowała nad uległym gruntem.
Ale kim była?
Na żelaznym płocie, klatce dla Lasu siedziało zwierze o sylwetce dzikiego kota, mimo iż ciało samicy pokrywała zbita, przylegająca drobna łuska, lśniąca odbitym blaskiem. Kasztanowy brąz na grzbiecie przechodził łagodnie, rozrywając się na nieregularne ciemne plamy na coraz to bardziej rozjaśnianej ku podbrzuszu skórze. Długa łabędzia szyja wygięta w łuk zakończona była szlachetnym łbem o przymkniętych oczach. Spod kurtyn powiek iskrzyły się dwa groty gwoździków źrenic. Pysk lekko rozchylony w charchotliwym niemym śpiewie ukazywał dumę łowcy – zęby. Zwierze zafalowało ogonem zakończonym bujną szorstką szczota. Podobną ozdobę nosiła tez na szyi.
Podniosła łeb. Popatrzyła za siebie, po czym zsuwając przednie łapy po pionowej ścianie ku dołowi zsunęła się i skoczyła lekko z wysokości monstrualnego ogrodzenia ku skromnemu dywanowi mchu i trawy. I tak odeszła z dżungli.

Baw się z nami, nigdy nie smuć się
My Ci damy radę na złe dnia
Kiedy spadnie złota łza
Widać ładniej blaski dnia
Troski miną w kilka chwil
Będziesz wino z nami pił

Nie myśl, co będzie jutro, chwytaj w dłonie świat
Nie ma takiego smutku, który wiecznie trwa
Taniec pobudzi tętno Twojej młodej krwi
Pieśni obudzą piękno, które w Tobie śpi…



Jak zwał się ten lokal, który swoje ukryte pod kamienicą z połyskującej stali drzwi otwierał zawsze w piątki o 21? Był to Szkarłatny Demon, chociaż siłami nadprzyrodzonymi nie miał nic wspólnego. Taką nazwę nadała mu właścicielka, która z owej piwnicy uczyniła…
A to już tajemnica, którą łatwo można odkryć… wystarczy wejść…
Ale nie to tutaj tematem, nie to…
Siedziała na zapleczu, jej plecy od sceny dzieliła kotara… jej smukłe ciałoz wierzenia, które nauczyło się chodzić na dwóch nogach… chodzić, tańczyć i być bóstwem dla oczu tych, które do niej przychodziły by dotykać na odległość…
Odziana w atlasową, lśniąca sukienkę luźną na ramionach niczym piżama, choć na niej wyglądała jak kreacja władczyni… lśniła srebrem na brązowej łuskowatej skórze, spływała miliardem wodospadów… skąpana w złotym dymie wypuszczanym z wąskich gadzich ust, za każdym pociągniętym shishy. Oczy jej ukryte pod kurtynami spuszczonych nisko powiek zakończonych skrzydłami czarnych długich rzęs spoglądały przed siebie słodko, tajemniczo i władczo.
- Jeszcze raz- odezwał się jej mocny, trochę chrypiący, ale zarazem bardzo kobiecy głos – tym razem się postarajcie, moje drogie.
Dłonie szeli zebrały rurkę shishy, by odłożyć ją tuż przy pełnym biodrze okręconym ogonem zakończonym obfitą, wyczesaną szczota. Dłon złożyła na kolanie skrzyżowanej z drugą nogi, ukrytej całkowicie pod atłasem sukni. Jej głowa, smukła, dzika, kryjaca w sobie niebezpieczeństwo i urok, ukryta w zadbanej, spływającej po ramionach ciemnej grzywie zastygła w bezruchu oczekiwania…
Zgromadzone przed nią tancerki zaraz porwały do pląsów swoje gibkie, młode i bardzo seksowne ciała i rozległa się piosenka do skocznej, ale zarazem silnej przygrywki.

Kto się bawi nie wie, co to łzy
Bez obawy baw się tak jak my…



Ruszyły w taniec, w wymyślnym, harmonijnym układzie, ich suknie zawirowały jak elementy dziecięcego wiatraczka, wymieniając się barwami, ich ruchy pobudziły muzykę, stały się sztuką, tancem. Cztery tancerki rasy ludzkiej jednoczesnie zarzuciły ciałami w półobrocie  potem rozdzieliły się do tanca w parach.

Narzekanie nie da nic, śmiech i taniec uczą żyć…



Przez ułamek sekundy błysnęły łydki spod spódnic, tancerki podskoczyły, każda z promiennym uśmiechem na  ślicznej twarzy. Ich wyciągnięte ręce zamieniły się w kwitnące kwiaty.


Świat za progiem czeka nas, komu w drogę temu czas…



Ostry, orzechowy wzrok samicy szeli obserwował ów pląse, z których każdy ruch ona sama własnym ciałem im pokazywała. Miejscami uśmiechała się nieznacznie, miejscami przymykała oczy. Zmieniła nogę, a końcówka jej ogona przerzuciła ostre witki gadzich piór. Klaśniecie w dłonie przerwało taniec, a  ona wstała.
- Winnyscie bardziej słuchać moich słow…- odezwała się twardo. Ruszyła ku nim. Nie, nie szła, ona płynęła. Jej plecy stały proste jak struna. Kołysanie bioder naprzemiennie z gracją zwiastowały rychłe pojawienie się pazurzastej stopy pod materiałem sukni. Jedna, druga…
- Ależ Moha… - odezwała się jedna z dziewek głosem przez ból – trenujemy całe noce… zdzieramy buty, jedne za drugimi, rwiemy suknie, wylewamy pot… nie możemy więcej…
Ta, którą nazwano mohą spojrzała na mówiąca bokiem głowy i po chwili ruchem błogosławiącej ludowi szamanki podniosła ozdobiony pierścieniami palec zakończony szponem zabarwionym na kolor szkarłatu.
- Wasze ciała cierpią przez to, ze wasze uszy śpią, kiedy kieruje do Was moje słowa... – wyciągnęła reke, by wierzchem palców popieścić policzek dziewki – więcej serca, wkładajcie w taniec wiecej serca… inaczej, nie macie czego tu szukać…


W pochmurny czas bogowie rozsiali nas
Po całym płaszczu gwiazd
Wśród obcych pól i cudzych ról
Wyrasta z ziarka las
Bezpieczny dach osłania dziś Twój stół i znika łza
A jednak w snach melodie będziesz czuł, co w sercu gra…



W ciemnej sali na ustawionych stolikach migotały świece. Przed wzrokiem zgromadzonych wznosiła się wysoka na dwa stopnie scena. Na scenie, olśniona złotym światłem stała ona, od zawsze gwiazda Szkarłatnego Demona Rzeka Samrune Kiate-ahara. Odziana w zielonosrebrną suknie, która z jednej strony odsłoniwszy okryte siatką kolano, z drugiej opadała aż na schodki. Szeroki pas podkreślał wąską talię samicy,a  u góry pomarszczony szal uwydatniał jej silne, ale zarazem bardzo kobiece ramiona. Grzywa byłą rozczesana, ułożona jak ludzkie glosy. Ręce w rękawicach aż do łokci nieznacznie uniesione w górę pomagały w śpiewie wydobywającym się nie tylko  głębi płuc, ale i głębi serca:


Ze świata wszystkich stron, melodio leć na skrzydłach białych mew
Serc bliskich dźwięczny ton niech zabrzmi tak jak śpiew, jak jeden dzwon
Ze swata wszystkich stron piosenko nieś melodie wiernych serc
Niech płynie nasza pieśń gdzie mamy wspólny dom…



Palce jej dłoni rozszerzyły się, kiedy pierś wypchnęła do przodu głębokim oddechem a głowa, na której twarzy malowała się pasja, odchyliła się w tył i lekko w bok, tak ze po nagiej szyi ześliznęły się węże kosmyków piór. Bijący puls i urywane ruchy protegowały dramatyzm który każdy na sali, może z wyjątkiem Johna Dwururki odczuwał jako mrowienie w łyskach. Rzeka podniosła głowę a burza grzywy zagrała naokoło jej osoby. Powieki uwolniły pełen żaru błysk oczu, kiedy spojrzała w góre, płonąc w każdym ruchu. Ruszyła przez scenę dwoma krokami, by zatrzymać się nagle, jakby uwiązana sznurem. Pierś jej zapadła się w urwanym oddechu, a dłoń ruchem falowania gałęzi na wietrze wyciągnęła się w mrok sali.

Daleko stąd na obcy lad po słońce leci ptak
A jednak znów powraca tu na pierwszy wiosny znak
Jeżeli los powrócić nie da nam do swoich miast
To bogów proś by w sercach naszych trwał
Nadziei blask…




Deszczowego dnia przez ulice przemykały się dwie postaci. Jedną z nich był mężczyzna, ubrany w  przeciwdeszczowy plaszcz. Spieszył się, niemal niósł drugą postac – pozornie drobną, okrytą kocem, jakby szykowała się w pośpiechu… w chwile później już otworzyły się przed nimi drzwi jednego z mieszkań wieżowca. Małego, ciasnego, wypełnionego krzykiem bólu. Mezczyzna wszedł i kiedy zrzucił płaszcz ukazała się jego zaczerwieniona od łez twarz. Druga postać zrzuciła płaszcz i ukazała się gadzia twarz, nie młoda już, a przynajmniej nie tak, jaką widują ją tam, na dole… Moha Szkarłatnego Demona wyrwana ze swojego dnia codziennego, prywatnego, narzuciła w pośpiechu koc na codzienną suknie, bo gdzieś tam ktoś potrzebuje jej pomocy. Nie jedna istota, a  dwie…
Kiedy wkroczyła do sypialni, na zakrwawionej pościeli, przy klęczącym przy niej mokrym od deszczu, potu i łez mężu cierpiała dziewczyna. Jej brzuch rysował się łagodną górką nad pościelą. Z miedzy jej ud spływał poczerwieniały strumień.
- Powiedzieli, ze umrą, powiedzieli ze nie chcą nawet dla nas tracić czasu… Dobrava i ja nie jesteśmy nawet ubezpieczeni… - tłumaczył mężczyzna, wyciągając zakrwawioną za sprawą żonę rękę ku  Rzece Saumarune.
Ta odsunęła go silnym chwytem za ramie i pchnęła by zrobił jej miejsce. Po czym sama uklękła przy łóżku, z gracją, jakby znowu tańczyła na scenie. Przechyliła głowę a jej spokojny wzrok spotkał się z pełnym bólu wzrokiem położnicy. Dłoń szeli spoczęła na brzuchu, okrężne ruchy połączyły się z uspokajającym śpiewem.

Kiedyś tam… będziesz miał dorosłą dusze… kiedyś tam, kiedyś tam…
Ale dziś jesteś mały jak okruszek… który los rzucił nam…



Następnie z trzymanej przy sobie torby wyjęła kolejno butelkę jakiegoś płynu, kawałek ręcznika i sztylet…
Mąż zacisnął ręce w pieści
- Co chcesz zrobić? – zapytał. A Rzeka spojrzała na niego przez ramie kątem orzechowego oka. I on już wiedział, że musi wyjść.


Kiedyś tam… będziesz spodnie miał na szelkach… kiedyś tam, kiedyś tam…
Ale dziś jesteś mały jak muszelka… którą los rzucił nam…



Minęła godzina zabrana strachem i już siedział tutaj… obok niego, oparta o jego ramie siedziała żona. U jej stóp, po zadeptanym dywanie rozchodziła się plama krwi…
Ich dziecko, nieoczyszczone jeszcze, drżące, ale najpiękniejsze kuliło się zawinięte w fartuch Rzeki, która stała teraz przed nimi. Jej ręce ukazane w krwi po łokcie teraz trzymały własnych ramion, a  na pięknej, choć zmęczonej twarzy malował się uśmiech


Były dwie siostry, Noc i Śmierć
Śmierć większa a Noc mniejsza
Noc była piękna jak sen…
…a Śmierć…
…Śmierć była jeszcze piękniejsza.



Wiele było nocy kiedy Rzeka wracała do domu. Ona miała w mieście, powtykanych jak osy Um w drewniana ścianę wiele istot, które potrzebowały jej, nie tylko jej piękna, tańca, modlitwy czy pomocy ludowej medycyny… Potrzebowali jej duszy, jej słow i obecności, a ona dla nich też była.
W takie chwile jednak okazywało się czasem, z czasem byli tez tacy, którzy łaknęli jak psy jej ciała, jej niewinności i jej życia. Zatrzymała się. To instynkt shelaalei strzepnął ją po błoniastych uszach. Orzechowe tęczówki stały się obręczami naokoło źrenic. Oddech urwał się w połowie…
- Mam cię… nareszcie cie mam – odezwał się pełen pożądania głos. Prymitywnego, chłopskiego pożądania – rozbieraj się i rozszerz nogi, to może cie nie zabije…
Nie wypowiedziała ni słowa. Z jej ramion zsunął się płaszcz, potem i suknia spłynęła do stóp. Szele nie mają piersi, ale klatka piersiowa Rzeki była w pozycji wyprostowanej wypukła, talia wcięta, biodra okrągłe. W pozycji na czterech łapach nikt by tego nie widział. Ale tak ciało wyćwiczone tańcem owocowało ponętnością. Stała teraz naga… oprych uzbrojony w blaster podszedł, a widząc przed sobą nagą, bezbronną samice nabrał animuszu. Nagle znikła jego broń, a z rozpiętego rozporka wynurzył się obleśny, niemyty kutas. Rzeka stała niewzruszona jak wodospad. Kiedy podszedł jej ręka nagle wystrzeliła w przód, coś błysnęło odbitym światłem latarni i w chwile później przyrodzenie razem z jajami leżało na chodniku.
Ryk, jaki z siebie wydał był słyszalny na całym Dukanie. Nawet nie był w stanie jej przekląć. Nie zdążył, bowiem zaraz ta sama ręka skoczyła ku górze, a pazury wycharatały gardło. Zanim ktoś przyjdzie, oprych umrze, a Rzeka, zgarnąwszy swoje szaty pobiegła galopem niczym gepard. Niczym… szela, bo tym była.

Wódka z Rubieży…
Bar Ena Xu City…
Nos iskrzy się wokół…
I zapach kobity…
Wódka szalona…
Z Rubieży pędzona…
Już coraz mocniej zaciska ramiona…



Jeden skok wsadził samicę na stół. Stały tu jej cztery łapy. Pazurki, czarne lśniły jak wyszlifowane węgle. Długi lancetowaty ogon zakończony szczotą falował za okrągłym zadem, obwieszczając lekko pijackie zadowolenie. Świergotała, zakręcając łabędzią szyję, by zaglądać do kieliszków kolegów jak rozkoszny szczeniak. Całkiem naga, ale bez śladu erotyzmu. Wszak to teraz tylko zwykłą szela – wesoła, brykająca, pędząca kłusem po barze. Ma cztery nogi, dwoje uszu i pyszczek. Nie ma w niej ni krzty kobiety, to samica. Swoja, równa, fajna baba, ale nie do tego, kogo pociąga zwierzoid?
I tu Rzeka, a w tych kręgach Fler – po prostu Fler – się odpręża i chyba nawet mało kto wie, ze w innym świetle oddał by portfel za jej taniec.

Anioł śmierci tu zstąpił, jest po miedzy naaaami…



Zawyła pijackim głosem Fler, jednym ramieniem łapiąc się chudego dryblasa jakiejś dziwnej rasy o ostrych rysach, drugą – pijanego, ledwo siedzącego poleepkwa


Jasne, ze go nie widać, lecz jest właśnie tu
Nasze oczy się stały spokojnymi wodami
Anioł Śmierci zapachniał chloroformem bzu…



Przychodzi wieczór, wieczór jakimkolwiek był ten dzień, nadchodzi jego kres. Po dniu jest wieczór, piątkowy oznacza występ i Rzeka kocha piątki. Po jej występie zaplecze długo jest pełne. Niektórzy klienci przekupują straż, by dostać się do Rzeki, zaproponować jej małżeństwo, seks, wycieczkę czy niewyobrażalne bogactwo za jedno spojrzenie…
Tego dnia było ich trzech: napalony yautia, chociaż rzadko kiedy ich się tu wpuszcza, człowiek o grubym portfelu i głupawy pociągający nosem obcy który był czyimś znajomym. Młode tancereczki krzywiły buzie z obrzydzeniem zirytowane głupotą tych gości. Bo przecież zawsze kończy to się tak samo.
To znaczy przeważnie, ale tym razem tak

Chociaż mechaniczny, jednak liryczny
Serce skrywa pośród lamp
Choć komputerowy
Lecz i uczuciowy pan
Łypie dziwnym okiem i staje bokiem
By po chwili wrócić znów
Zaraz go ujrzycie, zaraz zobaczycie tu



Stuk, syk… i znowu. Skrzyp ciężkich łożysk, uderzenie ciężkiej stopy o trzech stalowych pazurach, ruchomych jak łapki dziecięcej zabawce. Opancerzona noga przejęła na siebie ciężar, a syk nie ustawał. John przeszedł przez drzwi bokiem, a złowieszczy szum serwomotorów jego mechanicznego ciała wraz z ogromem blaszanej potęgi zwalił z nóg wszystkich trzech natrętów. Opancerzona, przypominająca hełm wojownika głowa tkwiła miedzy szerokimi, uzbrojonymi w miotacze energetyczne ramionami, znajdowała się pod sufitem, a przecież robot był pochylony. Obejmujący połowę hełmu wizjer w kształcie lśniącego czarnym szkłem paska, co jakiś czas przechodził czerwony impuls skanera. Za potężnym mechanicznym cielskiem wirował kurz na tle jarzącej się za nim lampy. Ciche osiadanie serwomotorów nóg zastąpił syk przeładowania, kiedy to z przedramion znikły dłonie i zastąpiły go działka. Dwururki.
- Stać! Wkroczyłeś na teren prywatny – rozległ się zarejestrowany w pamięci komunikat. John nie posiadał funkcji mowy, ale dlaczego – nie wiedział nikt, nawet Rzeka. – masz 10 sekund by się wycofać. Raz, dwa, dziesięć!
Dwururki Johna plunęły energetycznym ostrzałem, krusząc ścianę, która i tak już była do tego przyzwyczajona i nikt jej nie odnawiał. Intruzi jednak nigdy nie odnosili obrażeń. Nikt tego Johnowi nie programował… jego się nie dało programować. On sam wiedział…
Za opancerzonymi plecami robota zadzwonił śmiech dziewcząt.

John Dwururka równy to był chłop
Tłukł jak potwór, gdy wkurwiali go…



Mniej literacka część karty:
Składam zamówienie na następującą postać:
Imię/imiona: Rzeka Samrune Kiate-ahara
Pseudonim: Fler
Wiek: 40 lat standardowych. Wygląda na mniej
Rasa: Shelaalei
Zajmuje się: prowadzi klub „Szkarłatny Demon” gdzie występuje jej zespół tańca i śpiewu, oraz ona sama. Urządza koncerty, pokazy tańca, czasem kulturalne imprezy, wszystko jedynie dla wybranych, nie narzeka na klientelę.
Nieoficjalnie jest ludową znachorką, pomaga głownie dziewczętom problemach fizycznych emocjonalnych.
Umiejętności: taniec, śpiew, etykieta, wszystkie umiejętności rasowe, wiedza na temat stolicy i ras zamieszkujących Duukan, doświadczenie towarzyskie, obycie, medycyna ludowa, pierwsza pomoc i wszystko to, co mi zatwierdzi MG podczas sesji.
Broń: własne pazury, gibkość, spryt, żeby i inteligencja. Prócz tego robot „John Dwururka” którym steruje jako NPC.
Dobytek: klub „Szkarłatny Demon”, dwóch ochroniarzy, dwóch pracowników porządkowych, zespól czterech tancerek.
Wygląd i charakter opisany w sytuacjach wyżej.


http://palpatinka.fm.interii.pl/fler.JPG
Dziękuję naszemu wspaniałemu Adminowi - Secorshy za powyższy rysunek:*

Offline

 

#2 2010-01-13 18:06:36

 Secorsha

Administrator

status 2787666
9139520
Zarejestrowany: 2010-01-11
Punktów :   
Rasa: Kaleesh
Wiek: ok 27 (chyba)
Pseudo: Jednoręki Bandyta

Re: Rzeka Samrune Kiate-ahara (Fler)

Po rozmowie zaakceptowane. Witam w  grze!

Offline

 
A tam... w klejnocie berła Cienia – władcy absolutnego, tyrana ubranego w atłasy, czekała na nich niespodzianka...

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plfishingsuperstars chihuahua charakter