czyli Światy Alternatywne
Fierfek... cała moja reputacja poszłaby się jebać... chociaż... tutaj nie mam reputacji *Mruknął cicho i znowu zabrał się za jedzenie, przyjmując kamienny wyraz twarzy, więc Seco nie mógł już nic odczytać z jego mimiki. Ale to nie znaczy, że tang o niczym nie myślał. Wręcz przeciwnie... w sumie miło było, że ktoś uważał go za dobrą istotę, choć sam się za taka nie uważał. Zabijał wiele razy, bywał czasami porywczy i brutalny, rzadko też bywał altruistą, częściej egoistą. W każdym razie jadł spokojnie, obserwując jak Seco z kimś tam rozmawia przez komunikator, ale nie przejmował się tym. Kaleesh sam musi wszystko załatwić, a on mu w tym nie pomoże, bo nie ma żadnych kontaktów. W końcu najadł się (a zawartość garnka "nieco" się uszczupliła). Rozsiadł się wygodniej, wciąż bojąc się, że fotel się zarwie*
Offline
Znaczy ze co, nie możesz być dobhrrą istotą? *zapytał, kończąc rozmowę* To jest u nich… nie wiem, mi Flehrr powiedziała ze jestem whrrażliwy… *wzruszył ramionami, ale w sumie to była prawda. Seco nie był zły, największym jego przewinieniem było to, ze próbował godnie zyć. Komunikator trzymał w dłoni i patrzył na niego. Na Tanga nie spoglądał. Dziwnie jakoś się czuł. Nie miało to nic wspólnego jakimiś wyrzutami sumienia, bo ich nie miał. Po prostu ta postać na fotelu obok była zastanawiająca*
Offline
Wiesz... bezwzględny wojownik, którego imię powodowało strach, ze względu na okropności które dokonał w czasie licznych bitew... i kurwa, dobra istota? To się kłóci... jeszcze gotów ktoś pomyśleć, że mam uczucia i jestem miękki... no ale tutaj nie mam reputacji, więc osik z tym *No Tang miał uczucia i to pewnie takie same jak każda normalna istota, ale skrywał je głęboko, za niewidzialnym murem. Na wojnie uczucia przeszkadzają, więc trzeba nauczyć się je kontrolować. Ale przychodzi taki moment, gdy zepchnie się je zbyt głęboko i wtedy ciężko jest sobie przypomnieć jak to jest. Tang z pewnością był zagadką dla wielu... dla siebie też częściowo, bo często jego reakcje takie mimowolne go zaskakiwały* Cóż, życie... ona w sumie jest... nie powiem dziwna, bo to by była obraza... inna? W dobrym znaczeniu
Offline
Ona jest zajebista *podsumował Seco, który z uczuciami kłopotów jako takich nie miał, choć zdiagnozowano u niego zespół zaburzeń zachowania i emocji. I nawet Seco wiedział o tym1 I nawet to była prawda! Ale Seco i tak był bardzo społecznie poprawny* I genehrralnie jak cos mówi, to albo jest to phrrawda, albo ona w to wierzy *Komunikator zawibrował na udzie Secorshy. Kaleesh odebrał wiadomość stuknięciem pazura kciuka* nooo… Twój nowy przyjaciel tehtrraz jest w phrracy… juthrro ma wolny dzień, bo wiadomo, naphrracuje się, a pojutrze zaczyna od szóstej w kwadhrracie piątym naszej sthrrefy…
Offline
Ja bym to nazwał inaczej, ale nich Ci będzie... *Takie stwierdzenie wobec kobiety w jego społeczeństwie było uznawane za obrazę i brak szacunku, więc wiadomo czemu za takim terminem Tang nie przepadał. Miał głęboko do łba wbity kodeks Mandalorian, więc starał się według niego postępować. Fakt, obecna sytuacja nie sprzyjała temu, ale kodeks to kodeks, bez względu na miejsce i czas* No, to się dobrze składa... nie za późno nie za szybko... nikt nie powinien tego połączyć w jakąś całość. Postaram się o to, by to był najzwyklejszy na świecie wypadek... *Wzruszył ramionami a jego wzrok wyrażał... no właśnie, niczego nie wyrażał i to było najstraszniejsze, jak gdyby zabicie człowieka w ogóle go nie ruszało*
Offline
*Secorshę tez przestało ruszać. O ile ów człowiek czy inna istota byłą obca. Nad „swoimi’ - zarówno przyjaciółmi jak i wrogami myślał częściej jak o istotach czujących. Chociaż teraz, jak się tak zaczął zastanawiać, to stwierdził, ze jednak zabić milicjanta to nie jest dobre. Bo on tylko słucha rozkazów. Najsłuszniejszym zabójstwem byłoby zabójstwo Cienia. Seco podniósł wzrok i popatrzył w te puste oczy Tangorna. O czym on myśli – zastanawiał się. I nagle zdał sobie sprawe, ze on się tej nocy może nie obudzić… Bo temu się ot coś nie spodobać może, albo lepiej – zechce zająć miejsce Secorshy. Tu ma wszystko – mieszkanie, broń i kontakt do Syndykatu. Cholera… Seco by prawdopodobnie na miejscu Tangorna siebie załatwił* Piąty kwadhrrat to niefajne miejsce… *rzekł by wypełnić czymś ciszę*
Offline
*Gdyby Tang wiedział o czym Seco myśli to by się roześmiał, bo to mu się obsurdalne by wydawało. Takie coś to niehonorowe, po prostu. A zabicie milicjanta? Może i wykonywał swoje rozkazy, ale znał ich twarze, był niewygodny i za dużo węszył, więc trzeba go usunąć. Świat jest okrutny, trzeba się z tym liczyć. Tutaj króluje relatywizm moralny* Tak? Hmm... to tym lepiej, to tym lepiej... co tam takiego nieciekawego? *Zainteresował się tym i spojrzał na niego już normalnym, spokojnym wzrokiem. Niespokojna dzielnica jest całkiem dobra dla jego planów, tam wiele rzeczy może się wydarzyć.*
Offline
*Wcale nie była niefajna, Seco po prostu chciał czymś cisze wypełnić. Teraz roześmiał się, spojrzał w sufit a potem na tanga i tak już spojrzenie zatrzymał* Czasem tak strzelanina się zdarza jak ktoś… przywozi coś… i chce to dać komuś… ale przychodzą oni i psują kultuhrralny handel. Mówię ci, jak fajehrrwehrrki… Kilka takich miałem zajść, jest co wspominać *uśmiechnął się szeroko, jak ktoś, komu nawet własne rany nie przypominają ze bronią można sobie zrobić krzywdę*
Offline
Fajerwerki powiadasz? A gdyby tak nasz milicjant natknął się na taki transport i zrobiłaby się mała strzelanina? Hmm... *U siebie zorganizowanie takiego "wypadku" zajęłoby mu może z godzinę, tutaj to będzie dużo trudniejsze. Ale nie chciał o tym teraz myśleć, musiał się z tym przespać* No nic, pomyśli się jutro... mały rekonesans i tak dalej... no i trzeba porządne ubranie sobie sprawić, bo to cholerstwo do niczego się nie nadaje *Ale łatwiej powiedzieć trudniej zrobić, bo nie ma ubrań na jego rozmiar. Płaszcz który miał na sobie powoli rozpiął, ukazując swój beskar'gam* A w pancerzu po ulicach paradować nie będe, to nie Mandalore niestety
Offline
No niestety, nic mojego ci nie porzecze… znaczy pożyczyć moje ale to nie Twój rhozmiahrr, ja nosze e-L-kę *kiedy dostrzegł pancerz podniósł opartą do tej pory głowę o fotel i przyjrzał się z nieskrywaną ciekawością oraz wyraźnie widoczną nutą zazdrości – on ma coś fajnego, ja nie. Ba – nigdy mieć nie będę. To dość nieprzyjemne uczucie.* Strzelaniny może ohrrganizować tylko dominium, niestety, jak robi ktoś inny to zahrrras jest dochodzenie… ostatnie było za sphrrawą właściwie naszą – jakiś khrretyn poszedł uliczkę testować spluwę na cywilach. Wiesz, taki pan życia i smiehrrci, bo ma legitymacje pahrrtyjną. Mieliśmy przerzut do jednej fihrrmy kuhrriehrrskiej ścisłego zahrrachowania, która przewoziła takie różne wiesz do samego Cienia… ale była jatka, mówię Ci… *zmrużył oczy i odruchowo pomasował się nieco powyżej kikuta. To pewnie wtedy stracił rękę*
Offline
*No pancerza takiego jak Tang mieć nigdy nie będzie a za swój Taung był gotów oddać życie. A czemu? Bo to jego dziedzictwo, jego i wielu innych poległych wojowników, których elementy pancerza składały się na jego pancerz.* Cóż, jutro pomyślimy... dziś nie mam już siły na to. *Mruknął po czym całkowicie się rozwalił na fotelu, nie dbając o to, czy się zarwie czy nie. Byleby było wygodnie. O dziwo mebel wytrzymał, wiec mruknął z zadowoleniem* Uff... takie pytanie trochę dziwne, ale jak się tu do cholery znalazłeś, co? *Spojrzał na niego z zaciekawieniem, bo może on coś będzie wiedział. Sam nie wiedział, jak tutaj trafił... jakaś awaria hipernapędu była i bum, i rozbili się*
Offline
*Seco nieco się skrzywił, bo już tu zaczynał opowieści snuć, a Tang najwyraźniej miał to w dupie. Nie mógł powstrzymać się od cichego warknięcia, ale zabrzmiało to jakby coś go nagle zabolało, zakłuło czy inny lekki dyskomfort. No i długo nie odpowiadał, ale na pewno nie myślał nad pytaniem. Niezadowolony był, cos mu nie odpowiadało, ale w końcu się odezwał* Ja to nie wiem. Instytut mi tłumaczył, dopiehrro jak się języka nauczyłem, czyli jakiś rok po wszystkim, nie… a jak to było – no się po phrrostu rozbiliśmy, nie? *gestykulował bezmyślnie sobie nad uchem* W instytucie gadali ze czasem otwiehrra się jakiś kanał – przebicie, coś tak jakieś phrrocesy, shrranie w banie. Rozbiliśmy się i zahrras ekspohrrtowano mnie tu… znaczy do instytutu, nie. Myślałem ze ducha tam wyzione, co oni tam nie robią z tobą… no koszmahrr, sthrraszna thrrauma, nie życzę nikomu…
Offline
*No ale Tang to nie wiedział, że to część jakieś większej historii, bo by nie przerwał. Ot, powiedział, ze w strzelaninie oberwał kurier i tyle. A dla niego bardziej interesująca informacja była jak się tu dostał i jak się stąd wyrwać do cholery* No to miałeś pecha... Ja do żadnego instytutu nie trafiłem, ale też się rozbiłem. Nowiutkim okrętem, eksperymentalnym. Biliśmy się nad Mandalore, spięcie czy insze osik i łup, ledwo udało mi się uniknąć pierdolnięcia w górę. Potem przed dwa lata uczyłem się na tym zadupiu języka... tez niezbyt interesujące przeżycie... *Warknął w przebłyskach gniewu, bo to były dwa zmarnowane lata, które mógłby spędzić w swojej ojczyźnie. Potem lepiej nie było do cholery*
Offline
*Seco słuchał z umiarkowanym zainteresowaniem, rozwalony na swoim fotelu. Raz już o tym pamiętał rozmawiali. I nagle coś sobie uświadomił. Cos, co gadali mu w instytucie. Ale jak to powiedzieć, żeby na idiotę nie wyjść. Dlaczego on nie słyszał o tej rasie a o mandalorianach słyszał* Tang… *odezwał się nagle, cicho, jakby miał zamiar mówić o czymś złym* Jak ty… byłeś tam, no nie… to – jakie to były czasy? Nie chodzi mi, czy dobhrre czy złe. Ale… co się działo w galaktyce?
Offline
Jak to jakie czasy? *Zapytał zdumiony, przecież też pochodził z jego galaktyki, to powinien wiedzieć. Ale może to rozbicie się trochę mu poprzestawiało w głowie? A któż to raczył wiedzieć* Oczywiście, że czasy Mandalora Nieposkromionego... dopiero co objął władzę. Wiążemy duże nadzieje z nim *(czyli czasy ok 4050 BBY, ciężko ustalić dokładną datę. Uznajmy więc, że Taungów jeszcze trochę na Mandalore i powoli zaczyna się przyjmować ludzi do ich kultury.) Tang patrzył na niego zdziwiony, bo przecież musiał słyszeć o takich wydarzeniach... chociaż to jego kalee zadupiem jest, więc niekoniecznie* A dlaczego pytasz? *Mruknął podejrzliwie*
Offline