Secorsha - 2010-01-13 17:55:12

*Poranek Ena Xu nie jest chłodny. Może jedynie trochę wilgotny. Wszak miasto ciągnęło się obręczą naokoło równika. Duukan nie był skrajny klimatycznie. Panowało miłe 22 stopni, choć teraz, ranem było trochę chłodniej. Do nozdrzy Tangorna doszedł swą. To kilku włuczegów poleepkwa „paliło gumę” na ognisku, by łatwiej było ją zjeść… Kiedy się ocknie, okaze się, ze jest na jakiejś podrzędnej ślepej uliczce. Leży na kartonie, w swojej podartej koszuli, nakryty jakimś kawałkiem szmaty. Jego broń, którą upuścił wtedy  piwnicy była zatknięta za jego pasek. Głowa bolała, zgaga piekła – wszystkie oznaki kaca. I nigdzie ani śladu po kaleeshu, ani działalności psów Cienia. Nic, poranek na bruku, po prostu*

Tangorn - 2010-01-13 18:05:41

*Wybudził się powoli z bólem głowy i ogólnie z kiepskim samopoczuciem. Dopiero po kilku minutach przypomniał sobie wczorajszy wieczór... niezbyt z resztą udany. Nie powinien był pić, nie powinien kłócić się z tym wariatem. Cholera jasna... po raz pierwszy w życiu trzeba będzie się nieco przystosować... trzeba znaleźć jakąś robotę. W ogóle trzeba to rozplanować wszystko. Siadł powoli i rzucił okiem na krewetki piekące oponę... tak, tym to do szczęścia za wiele nie brakowało, a jemu? W jednym parszywym momencie stracił wszystko i mimo, że to się działo trzy lata temu to do teraz się z tym nie pogodził. Nie mógł już wieść dawnego życia, nie mógł podróżować po Galaktyce w charakterze najemnika i łowcy nagród, włóczyć się po mieście nocą też nie mógł, pić najwyraźniej też nie... do dupy z takim życiem. Siedział tak dosyć długi czas, rozmyślając tylko nad swoim losem, ale nie użalając się. Głowa nisko pochylona, oczy zamglone, zdradzające głębokie zamyślenie. Gdy już wróciła mu ostrość wzroku to wstał powoli i ruszył przed siebie, chcąc odnaleźć cholerną drogę powrotną do motelu, by się przebrać. Potem pozwiedza...* Gdzie jesteście vode? Gdzie jesteście? *Większość swojego życia spędził w samotności, ale nie czuł się osamotniony, bo miał przyjaciół na wielu planetach. Tutaj? Był sam jak palec i po raz pierwszy w życiu samotność zaczęła mu doskwierać. W spokoju, z pochyloną głową opuścił zaułek*

Tangorn - 2010-01-18 22:24:36

*Od feralnego dnia w mieszkaniu Secorshy minęło kilka dni. Tang zdążył sobie opatrzyć rękę przy pomocy apteczki pierwszej pomocy, którą kupił w jakieś aptece. Tak więc fizycznie mu nic nie dolegało, ale psychicznie i duchowo to już całkiem inna bajka. Gdy się dowiedział, że mogło minąć tysiąc lat a może i więcej od czasu bitwy, w której brał udział to wpadł we wściekłość i teraz tego żałował. Siedział samotnie w tej ciemnej, ślepej uliczce, w której się obudził po swojej pierwszej przygodzie. Było tu cicho i spokojnie, bo jakoś nikt nie miał ochoty mu przeszkadzać. No więc siedział, skryty w cieniu, na jakimś kartonie i wpatrywał się w resztki swojego bagażu, który udało mu się uratować z katastrofy trzy lata temu. Jakieś cztery zdjęcia, ciężko dostrzec jakie, a reszta drobnych rzeczy leżało w torbie, tuż obok jego nogi. Tangorn wspominał cały czas swoją rodzinę, którą stracił bezpowrotnie. Przed spotkaniem w mieszkaniu kaleesha miał nadzieję na powrót, lecz teraz i tego zabrakło.*

Rzeka Samrune Kiate-ahara - 2010-01-18 22:38:54

*Nigdy by tu nie zaszła, gdyby nie jedno zdarzenie, jakże błahe, ale to błahe zdarzenia generują te epokowe, czyż nie? Fler przemierzała ulice. Przez ramie przewieszony miała koszyk. Za nią człapał zakryty kocem John Dwururka. Rzeka wracała z „targu” – była jednak ulica, na którą zjeżdżali handlarze rasy poleepkwa. Mieli mięso ze zwierząt karmionych naturalnie, a także dziczyznę, mieli „swojskie” jajka i mleko. Gotowych poleepkwańskich produktów nie radzono nikomu spożywać, ale  produkty nieprzetworzone były pierwszej klasy. Fler była zadowolona, kupiła słony twaróg masło kakaowe na ostudzenie goryczy Cahe. Sprzedała niedawno jej cnotę, a  to ciężkie przeżycie dla dziewczyny. Wtem zatrzymał ją jakiś cień, przebiegający miedzy kontenerami na śmiech. Zajrzała. Niewielkie zwierzątko, młody miejski szczur. Przerażony, wpatrzony w nią z nadzieją pomocy. Szczury miejskie były mądrymi zwierzętami. Ten wyraźnie ją wołał spojrzeniem. Nie oglądając się na Johna podeszłą doz zwierzęcia. To czmychnęło wzdłuż ściany. Szela patrzyła za nim, mrużąc oczy.* O co Ci chodzi mój mały bracie? *zapytała śpiewnie w mowie shelaalei. Ruszyła lekkim truchtem za szczurem, jak dziewka goniąca motyla. W miarę przyspieszania na jej twarz wymalował się uśmiech. Słyszała za sobą ciężko człapiącego Johna. Nie miał szans jej dogonić. Szczur uciekał. Miał z Fler wyrównane szanse. Skręcił. Ona za nim. Ukazała się u wylotu ślepej uliczki. Jej iskrzący się orzechowy wzrok gonił szczura. Ciało tez goniło. Miała dziś na sobie kwiecista bordową suknię i chustę na ramionach, zawiązaną pod szyją. Kiedy biegła wyglądała jak nimfa. Szczur czmychnął w dziurę tuz przy nogach Tangorna. A ona zatrzymała się w odległości dziesięciu kroków. I dopiero go dostrzegła*

Tangorn - 2010-01-18 22:46:48

*Ale jej nie zauważył, co było dziwne. W normalnych warunkach już celowałby do niej z ukrytego gdzieś blasteru. A teraz? Siedział oparty ciężko o ścianę, z pochyloną głową i gapił się w ukryte w mroku zdjęcia. Znał na pamięć sceny, które przedstawiały, nie musiał na nie patrzeć. Mamrotał tylko pod nosem słowa w swoim ojczystym języku* "Ni su'cuyi, gar kyr'adyc, ni partayli, gar darasuum"*Co znaczyło mniej więcej "Wciąż żyję, ale Wy jesteście martwi, będę was pamiętać, więc jesteście wieczni". Słowa pamięci skierowane do przestrzeni. Wciąż nie pogodził się z faktem, że całą jego rodzina prawdopodobnie nie żyła, wszyscy jego vode, członkowie klanu... a co z jego rasą? Dalej istnieli, czy może został już ostatnim żyjącym Taungiem? Dręczyły go te myśli, bo nie miał już celu w życiu, wszystko przepadło*

Rzeka Samrune Kiate-ahara - 2010-01-18 22:55:10

*Stanęła w tej ciszy przeplatanej jego słowami. Może to modlitwa, może wyznanie a może już majaki? Żałowała, ze nie wypytała Secorshy o szczegóły „poważnej rozmowy”. Słyszała w oddali syk serwomotorów Johnego który cały czas za nią podążał. Ale ona miała świetny słuch, on mógł tego nie słyszeć, tym bardziej, ze był pogrążony w swoim świecie. Samrune poprawiła koszyk na ramieniu i ruszyła powoli w kierunku Tangorna. Kiedy zmniejszyła odległość o połowę, dostrzegła zdjęcia. Nie widziała dokładnie, co przedstawiają, ale były to zdjęcia. Wykonane trochę inną technika. Z daleka. I zrozumiała. On wspomina. Nie poczuła ujmującego współczucia, ale rozumiała, co czuje ta istota. Cokolwiek powie, może być tyleż dobre, co złe*
Ci, co odchodzą, wciąż z nami są…
*odezwała się nagle śpiewnie, układając spojrzenie na szerokich barkach taunga*
I żyją sobie obok nas. Patrzą z miłością, na nasze dni
Czasem się śmieją przez łzy…
Co tu jest jawą, co snem
Kto tu istnieje, kto nie
A może nas, tu nie ma nas
A oni są?

Tangorn - 2010-01-18 23:04:44

*Drgnął, bez dawnej siły i zapalczywości. Powoli podniósł głowę i spojrzał na nią, jego wzrok wydawał się pusty, bez życia. Cała ta furia, która uwolniła się parę dni temu wyparowała, choć nie bez pomocy. Westchnął cicho i znowu opuścił głowę* Odejdź... chcę zostać sam. *Mruknął cicho, bez większego entuzjazmu czy zdecydowania. I tak już tu tkwił kilka dni, wypłaszając stąd poleepkwa. Biedacy nie wiedzieli co począć z tą kupą miecha, wiec go zostawili, by mógł dojść do siebie. Stwierdził wtedy nawet, że nie są wcale tacy głupi czy naiwni, po prostu taka powierzchowność. I wtedy nagle sobie o czymś przypomniał, o drobnym szczególe, który gdzieś utkwił mu w umyśle.* Co u Secorshy? Mam nadzieję, że nie miał problemów z powodu mojej chwilowej utraty panowania nad sobą? *Polubił nawet trochę tego walniętego kaleesha, ten chciał mu pomóc a jak on się odwdzięczył? Rozwalając mu ścianę... i pewnie jeszcze sprowadzając mu na głowę milicję*

Rzeka Samrune Kiate-ahara - 2010-01-18 23:12:12

*Stała spokojnie, cicho. Kiedy poprosił ją o odejście, po prostu cofnęła się, bez słowa, rozumiejąc, i już się odwracała by odejść, kiedy zatrzymało ją kolejne pytanie. Rozumiała, ze Tangorn cierpiał, ale na bogów nie jest dzieckiem1 Dlatego tez nie zamierzała użalać się nad nim więcej niż to było konieczne. Poprawiła wiec koszyk pod pachą, i nie zmieniając wyrazu twarzy, który trwa w wyrazie spokoju, odezwała się łagodnie* Miał, owszem i mam do Ciebie żal za to. Ale potrafię go zwalczyć, bo jestem dorosła. Podobnie jak on *zakończyła, po czym podniosła rękę, jakby zatrzymując kogoś u wlotu ulicy,. I zatrzymała. Widać tam było metalowego giganta pod kocem. Kazała Johnowi nie wchodzić dalej. Sama nie ruszyła się. Może Tangorn zechce o cos więcej zapytać. Potem odejdzie, by mógł kończyć swoją żałobę. Nie jej do tego, czy ktoś wybiera pomoc czy woli radzić sobie sam*

Tangorn - 2010-01-18 23:19:37

*Nie był dzieckiem, ale czasami trzeba się tak zachować, by nie stracić resztek rozumu. Znowu westchnął i kątem oka spojrzał na nią.* Byłoby gorzej gdybym został... nie powinienem nawet zaczynać rozmowy na ten temat. Czasami złudna nadzieja jest lepsza od żadnej... *Szybkim ruchem wrzucił zdjęcia do małej torby i ją zamknął. Będzie je nosił przy sobie na pamiątkę tych, których stracił. Na chwilę ukrył twarz w dłoniach, by jakoś dojść powoli do ładu z tym wszystkim, ale najgorsze już minęło* Zrobili mu coś? *Zapytał po chwili wracając na temat kaleesha. Chciał wiedzieć, nie tylko z czystej ciekawości, ale po prostu, musiał wiedzieć jak wielkich szkód narobił. Odkąd się tu pojawił to tylko kłopoty przyciąga...*

Rzeka Samrune Kiate-ahara - 2010-01-18 23:25:59

Nie *odparła krótko i na temat. Nie zrobili. Nawet tego, co zrobiła ona nie wliczała jako szkody* Udało się nam także ciebie nie pogrążyć… *miała teraz mocny, silny głos. Podeszła o krok, teraz stała blisko, ale nie była to odległość kontaktu* Nie pokażesz mi ich? *zapytała tonem z podtekstem: czy jest cos, czego się wstydzisz? Stała teraz spokojnie z lekko przekrzywioną głową. Zdawała się jaśnieć na tle mroku uliczki. Jej duże w ciemności źrenice trwały na wierzchu głowy Tangorna*

Tangorn - 2010-01-18 23:40:03

Dziękuję... choć nie zdziwiłby się, gdybyście to zrobili... *Ale w myślach dodał jeszcze, że to dowodzi jak honorowymi byli istotami. Wiadomość, że nic się takiego nie stało jakoś go pocieszyła, bo to by znaczyło, że czegoś nie schrzanił całkiem. A gdy usłyszał jej pytanie spojrzał na nią tak jakoś dziwnie, ale w końcu kiwnął głową i sięgnął do torby wyjmując zdjęcia. Wstał powoli, trzymając je w prawej ręce. Popatrzył chwile na nie i podał jej pierwsze z nich. Przedstawiało ono Trójkę Taungów, dwójkę dorosłych stojących po bokach mniejszego, ulokowanego w środku. Osoba z lewej strony zdjęcia była szczuplejsza i mniejsza od taunga z prawej, z pewnością była to kobieta* To ja wraz z moimi rodzicami w chwili wejścia w dorosłość. Ukończyłem wyznaczoną próbę, byli tacy dumni... heh, jak sobie przypomnę późniejszą imprezę, podczas której nasłuchałem się tylu fascynujących historii... *Uśmiechnął się lekko sam do siebie, wspominając. Ale szybko wrócił do rzeczywistości, w końcu czekały trzy kolejne zdjęcia* A tutaj jestem Ja, gdy mam dwadzieścia dwa lata. Siedzę na robocie bojowym typu Bazyliszek... pół godziny później rozbiłem się o drzewa, ale i tak w końcu go opanowałem... cwana bestia, pół inteligentna... cudo *Na tym zdjęciu Tangorn siedział na grzbiecie potężnego robota o organicznych kształtach, na co wskazywały potężne przednie ramiona zakończone szponami. Za głowę robiły lufy dział... dalszej części nie było już widać* A to zdjęcie członków mojego klanu oraz rodziny... *Podał jej kolejne zdjęcie bez zbędnych tłumaczeń. Mogła zobaczyć kilka szeregów istot różnych ras, nie tylko Taungów, choć oni dominowali. Wszyscy mieli na sobie nieco podobne do siebie pancerze. Tang zwlekał długo z ostatnim zdjęciem, ale podał je jej. Była na nim kolejna kobieta rasy Taung, ubrana w dopasowany pancerz, z warkoczem przewieszonym przez ramię* To Ruusaan... moja... przyjaciółka... ale to i tak bez znaczenia, wszyscy pewnie już nie żyją...

Rzeka Samrune Kiate-ahara - 2010-01-18 23:53:32

*Podeszła teraz już blisko, zwiewnie, a jej drobna dłoń zacisnęła się na zdjęciu. Podniosła je i obejrzała. Na pysku zarysował się uśmiech. Rodzina. Przymknęła oczy, jakby rozmarzona i słuchając jego słow cały czas patrzyła na te twarze. Szukała może podobieństwa Tanga do rodziców, może wyobrażała sobie ich dumę, której doszukiwała się w obliczach spojrzeniach. Każdy inaczej patrzy na zdjęcia. Przy drugim zdjęciu podniosła na chwile głowę by posłać cieple spojrzenie swojemu „bazyliszkowi” który wiernie czekał tam, gdzie mu kazała. Trzeciemu zdjęciu przyglądała się chyba najdłużej. Widać było, ze zastanawia się nad wielorasowoscią owego klanu, ale i wśród shelaalei zdarzało się, acz niezmiernie rzadko, do Stad przyjmowane były na równych prawach inne rasy. Wzięła w końcu ostatnie zdjęcie i przyjrzała się spokojnie taungurnce, jeśli to w ogóle się odmienia.* Jest piękna *rzekła bez śladu krętactwa. Po prostu szczerze. Oddała wszystkie cztery, nie patrząc na Tangorna, czym jakby dawała przyzwolenie na eksponowanie emocji. „Ja nie widze, rób co chcesz”.* Masz szczęście, ze jest tyle bliskich Ci istot które w tym, czy w tamtym świecie na pewno są z Tobą duszą

Tangorn - 2010-01-18 23:59:39

Tak... *Zgodził się z nią spokojnie i schował powoli zdjęcia, nie roniąc już jednak łez. Wyrzucił już z siebie wszystkie emocje, teraz już w końcu musiał się podnieść i ruszyć dalej* Tak... czy taka byłaby twoja pierwsza myśl, gdybyś się nagle dowiedziała, że wszyscy nie żyją i możliwe, że jesteś jedyną przedstawicielką swojej rasy? *Nie próbował się usprawiedliwiać, nie szukał akceptacji... po prostu tak mu się wyrwało, bo ta myśl nie dawała mu spokoju* Wybacz, głupie pytanie. *Musiał pozbyć się tego z umysłu i żyć dalej, jakoś.*

Rzeka Samrune Kiate-ahara - 2010-01-19 00:06:47

*Jej uszy nieznacznie rozjechały się  na boki, nadając jej twarzy, czy tez pyskowi bardzo swojski, dobroduszny wygląd. Uśmiechnęła się delikatnie* Nie jest głupie *odparła, i zanim odpowiedziała, przykucnęła z gracją, powoli, wsłuchana we własne ruchy. Koszyk odstawiwszy na ziemie, rozchyliła go i wydobyła zawinięty w papier swojski słony twaróg, który zaraz podała w stronę Tangorna. Pewnie był tu sam, w żałobie i nie wychodził by zajmować się czym ś tak przyziemnym jak jedzenie* Nie byłaby, z cała pewnością. Ale druga, trzecia już pewnie tak. Poza tym ja nie mam takiej sytuacji jak Ty. Więzi ze swoją rasą, ze Stadem… Stało się coś w przeszłości co sprawiło ze musiałam odejść. I choć dzieli nas odległość niewielka – oni dla mnie nie żyją. A ja dla nich nie istnieję

Tangorn - 2010-01-19 00:14:40

*Powoli usiadł wraz z nią, bo nie będzie przecież stać, gdy ona postanowiła rozlokować się na tej zimnej i nieco brudnej betonowej płycie. Chociaż shebs nieco mu już od tego stwardniał. Spojrzał na proponowane przez nią jedzenie i miał jakąś tam ochotę odmówić, ale w sumie ostatnio marnie się żywił, więc trzeba schować sobie gdzieś tą dumę. Sięgnął po zawiniątko i przyjął je* Dziękuję *Mruknął cicho i położył je sobie na kolanach, słuchając jej słów. Rozumiał o co chodziło i nie zadawał pytań. Została wygnana, bądź też dobrowolnie udała się na wygnanie... wśród jego rasy funkcjonowało określenie na Taungów, którzy splamili swój honor, stając się zwykłymi mordercami... dar'manda. Nie było nic gorszego...* Przykro mi... to musi być ciężkie... mnie od moich bliskich i od mojej rasy nie dzieli już tylko odległość, ale i czas... tego wroga już nie pokonam. *Ta świadomość odbierała wszelką nadzieję na ucieczkę z tego świata... musiał tu zostać.*

Rzeka Samrune Kiate-ahara - 2010-01-19 00:21:57

*uśmiechnęła się smutno, nadal się rozpakowując. Sama wyjęła słoiczek masła kakaowego, swojską bułkę, mleko. Wszystko do wspólnego użytku. Zebrała suknie, którą podsunęła pod tyłek zanim usiadła, bowiem jej „shebs” nadal był miękki* Nie wiem, czy wypada mi dziękować w takiej sytuacji. Pogodziłam się. Zyje tutaj i tutaj tworze swoje stado. Istoty, które kocham i które kochają mnie. Są dla mnie Stadem rodziną. *nabrawszy na palec trochę masła podała je sobie do ust i oblizała, przymykając oczy. Grzywa na jej karku nastroszyła się. Słychać było cichy szum gadzich piór* Wyznaję Maasaan. Wierzę, ze zabierze mnie po śmierci. W Jej królestwie nie ma miejsca dla tych, którzy poddają się czemuś tak marnemu, jak doczesność. Dlatego jestem tu taka, jaką mnie widzisz. Modle się do Pani, a ona daje mi siłę… a Ty wierzysz w jakichś bogów?

Tangorn - 2010-01-19 00:30:29

Może kiedyś uczynię podobnie... lub pozostanę samotnym wilkiem do końca *Odparł cicho i spokojnie, bez śladów goryczy. Miał żal do losu za to, co się już wydarzyło, ale nie mógł mieć żalu o to, co się wydarzy. Wszystko zależy od jego decyzji. Jeśli zdecyduje się na samotność, to będzie to jego wybór* Jak mówi stare przysłowie wśród mego ludu, „Aliit iru'shya tal'din” - rodzina to więcej niż krew. *Z tego też powodu na zdjęciu jego klanu mogła zobaczyć tylu przedstawicieli innych ras. Taungowie powoli wymierali w jego czasach, ale pozostawiali po sobie spuściznę następnym pokoleniom* Hmm... czy wierzę w bogów? Nie, dawno temu my Taungowie porzuciliśmy wiarę... wierzymy w siebie, w naszą siłę i waleczność. Ale wyobrażamy sobie życie pośmiertne jako zbiorową świadomość, wielką armię godnych i honorowych wojowników... wspólną duszę. Ciężko jest to wyjaśnić i ciężko jest to pojąć aruetii, osobom obcym. *Nigdy nie odczuwał braku bóstw opiekuńczych czy czegoś w tym stylu. Każdy był panem swego losu...*

Rzeka Samrune Kiate-ahara - 2010-01-19 00:36:36

mądre porzekadło. I prawdziwe, także dla nas *rzekła i natychmiast zrozumiała treść trzeciego zdjęcia. Wszystko stało się jasne. I piękne w swoim przesłaniu. Rodzina to więcej niż krew. Nie powiedziała nic odnośnie jego niewiary, bo był sobą i sam o sobie stanowił. Tych, którzy nawracali na siłe szczerze nienawidziła. Jej oczy błysnęły głębią kiedy w końcu podniosła wzrok* Jedź… *ponagliła łagodnie, a sama znowu nabrała na palec słodkie masło. John czuwał u wlotu uliczki w wiernym milczeniu, ale Rzeka czuła na sobie jego spojrzenie. Czasami był to pomnik rozgniewanych koni. Czasami orkiestra duszków leśnych grających na flecie. Zupełnie, jakby był żywą istotą*

Tangorn - 2010-01-19 12:49:57

*Kiwnął głową zgadzając się z nią* Tak... z tego powodu określenie Mando'ade nie przynależy już tylko do mojej rasy... czasy się zmieniają. W czasach których żyłem... nas, Taungów było coraz mniej, więc musieliśmy zdecydować, czy nasza kultura ma odejść w zapomnienie razem z nami, czy trwać dalej, niezależnie od rasy... wybraliśmy to drugie *Było to dodatkowe objaśnienie do znaczenia trzeciego zdjęcia. Wojowników na zdjęciu nie łączyła tylko rodzina i klan, ale również wspólna kultura i język. Wszyscy byli Mandalorianami, bez względu na rasę. Gdy go nieco ponagliła do jedzenia to tylko się uśmiechnął nieco i zabrał się do powolnego i spokojnego jedzenia. Był też jej wdzięczny, że nie próbowała nawracać go na siłę na swą wiarę, bo czasami się spotykał z takimi reakcjami i szczerze tego nie lubił i bywał wtedy nieprzyjemny. Jego życie jego decyzje...*

Rzeka Samrune Kiate-ahara - 2010-01-19 13:15:02

*Skinęła głową, w zrozumieniu, mimo iż shelaalei nie praktykowali czegoś takiego. Mogli przyjąć kogoś do społeczności, ale ów ktoś zawsze był najniższy w hierarchii i nigdy nie był shelaalei* Twoja kultura jest naprawde niezwykła, chciałabym ją poznać, jeśli to możliwe… *wyznała szczerze, kładąc delikatnie zamknieta dłoń na sercu, jakby chciała dodać wagi swoim słowom*

Tangorn - 2010-01-19 13:23:49

Owszem, jest... ale wielu zna ja tylko powierzchniowo, przez co wiele jest zakłamania. Ale jeśli szczerze chcesz się czegoś dowiedzieć o Mando'ade to chętnie o niej opowiem *Zaskoczyła go nieco jej prośba, gdyż niewiele osób zdradza chęci poznania ich kultury. Zazwyczaj to oni sami wybierali odpowiednie osoby i potem nieco podstępnie nauczali ich. Oczywiście w ostateczności takie osoby miały wybór, czy chcą dołączyć do społeczeństwa Mandalorian i zdarzały się odmowy. Ale to zawsze miało miejsce w przypadku osób o duszy wojownika, którzy mieli potencjał, by zostać Mando.*

Rzeka Samrune Kiate-ahara - 2010-01-19 14:53:42

Rada będę *odparła szczerze. Więcej w tym było chęci pokrzepienia serca wojownika niż prawdziwej chęci poznania kultury wynikającej z  fascynacji, bo mandalorianie (których nie znała ani nie słyszała) nie fascynowali Fler, a  sam tang wyglądał jak większość wielkich ras które są pewne siebie i mają dusze wojownika. Nie różnił się od nich za wyjątkiem tego szczegółu, ze był tu jedynym taungiem/mandalorianinem. No ale była otwarta na nowości, ciekawa innych, jak każda szela. Otwarta i chętna by poznawać. Powoli lizała kakaowe masło. Jej ogon wił się spokojnie. Patrzyła na Tangorna. Studiowała jego powściągliwą mimikę, a sama spojrzenie miała cieple, spokojne. Tyleż dalekie, co bliskie*

Tangorn - 2010-01-19 16:34:14

*Zamyślił się, odcinając się na chwilę od reszty świata. Ciężko było zacząć od czegokolwiek, bo wiele elementów kultury Mando'ade było połączone delikatnymi niuansami i ciężko też je było wytłumaczyć. Przekazać to wszystko komuś obcemu.* *"Azylem od walki jest Rodzina. Wojna to matka a śmierć to jej córa. Nie ma przeznaczenia, jest wola walki. Nie ma hańby, jest Honor albo śmierć" *Wyrecytował powoli i cicho, jednak akcentując odpowiednio każde słowo* ... Te słowa towarzyszą każdemu Mando, nie ważne, czy jest Taungiem, tak jak ja, czy może człowiekiem, wookiem, czy twi'lekiem. Proste słowa, ale dla nas ważne. Ile jest wojowniczych nacji, ras? Setki? Tysiące? Ale ile jest takich, dla których poza wojną nic nie istnieje? Wiele, chcą tylko zabijać, dla krwi i własnych żądz... Iridonianie, maszyny do zabijania. My, Taungowie postrzegamy to nieco inaczej. Wojna jest okazją do wykazania się, sprawdzenia siebie i swoich umiejętności, ale nie dokonujemy bezsensownych rzezi niewinnych kobiet, czy dzieci. Cenimy sobie bardzo wysoko tradycje rodzinne. *Urwał na chwilę i znowu się zamyślił. Gdy ktoś recytuje jakieś regułki z głowy to sprawa jest prosta i łatwa, ale próba oddania prawdziwości i sensu, to już znacznie trudniejsza sprawa* Jesteśmy wojowniczym ludem, to nie ulega wątpliwości. Jesteśmy nieugięci i walczymy do końca, nie ważne czy wygramy, czy przegramy, jeśli przeciwnik jest godny. Jeśli uda mu się wygrać, to należy mu się szacunek, skoro tego dokonał. Jeśli przegrał, to również szacunek mu się należy, bo mężnie stawał w boju... szacunek jest jedną z elementarnych cech w naszym społeczeństwie, bo bez niego już dawno byśmy się wybili za byle obrazę... *Odetchnął na chwilę, dając jej czas, by mogła przemyśleć to co powiedział, mając jednocześnie nadzieję, że nie miesza zbytnio. Nie był filozofem czy uczonym, który bez problemu jest w stanie wytłumaczyć wszystko co chciał. A to był dopiero początek... no chyba, że się znudzi za bardzo. A on to zauważy, wiele razy już to widział u innych istot.*

Rzeka Samrune Kiate-ahara - 2010-01-19 17:19:32

*Kiedy poznała po jego tonie, ze zanosi się na dłuższą wypowiedz, zgarnęła nogi ku sobie i objęła je ramionami. Głowe nieco opuściła, wyginając szyję w łuk. Pysk przychyliła do dołu. Jej oczy błyskaly do przodu. Ogonem oplotła swoje ciało. Przyjęła pozycję do słuchania, nie do konca taką, jaką przybierała w Stadzie – tam młode słuchające opowieści zadzierały łebki i rozwierały pyszczki. Aż się trzęsły do historii, bo lubiły słuchać, jako ze w Stadach nie było telewizji ani Internetu. Nic. Rzeka Samrune słuchała w milczeniu, mrużąc wielkie oczy* Jesteście troche podobni do yautia. Tych nie zhańbionych, choć tych jest już niewielu, na Duukan przeważnie są eta. Dar’manda

Tangorn - 2010-01-19 17:27:15

*Nie miał zbytnio styczności z yautia. Widział parę razy co prawda przedstawicieli tego gatunku, ale nie interesował się nimi, choć chętnie by się zmierzył z kimś takim w honorowym pojedynku* Nie wiem, nie rozmawiałem z nimi... może podobni nieco jesteśmy, kto wie? *Stwierdził cicho, bo nie znał tutejszych ras i ich obyczajów. Jedynie tak z nazwy kojarzył poleepkwa, yautia i... no to chyba w sumie wszystko było. Nie było tutaj tak dużej różnorodności jak w jego Galaktyce, choć możliwe, że większość ras wolała jednak pozostać na swoich rodzinnych planetach, nie chcąc wchodzić na terytorium ludzi*

Rzeka Samrune Kiate-ahara - 2010-01-19 18:08:59

z tego, co słyszę, mogę powiedzieć, ze wiem, przynajmniej w teorii *odparła, prostując palce w geście refleksji nad tym tematem. Yautia było tu sporo, choć niechętnie ich na Dukanie witano. Na planecie, która nie należała do ludzi. Została przez nie przywłaszczona, podbita. Rasą pierwotną na tych ziemiach była rasa Samrune – shelaalei. Ale tych na ulicy Ena Xu nie widywało się wcale. Uparcie pozostawały w kurczących się z roku na rok dżunglach. Tylko niektóre tu przybywały* I co teraz z Tobą będzie, mandalorianinie? *zapytała tonem nie żądającym odpowiedzi* Będziesz tu mieszkał? Na ulicy?

Tangorn - 2010-01-19 18:19:28

Od teorii do praktyki jest jednak bardzo daleka droga... *Zauważył spokojnie, bo miewał już tego typu doświadczenia. To co na papierze wydawało się proste, w praktyce było cholernie trudne i złożone. Oparł się mocniej plecami o ścianę i rozciągnął ramiona, aż metal jego pancerza ukrytego pod płaszczem zatrzeszczał cicho od  spotkania ze ścianą* Nie wiem co dalej. To nie mój świat, nie wiem od czego zacząć, ale coś wymyślę... źle, że się sprawy z Secorsha potoczyły w złym kierunku... *Mruknął nieco zrezygnowanym tonem, bo się nie zastanawiał ostatnio nad niczym. Po prostu sobie tutaj egzystował, ale tylko tymczasowo. Teraz czas spróbować się jakoś przystosować*

Rzeka Samrune Kiate-ahara - 2010-01-19 18:30:55

*Tym razem już nic nie powiedziała i tylko siedziała nadam w pozycji słuchania. Grzywa na jej szyi wygładziła się, uszy opadły. Siedziała w milczeniu i tylko patrzyła. Nie przytaknęła, nie zaprzeczyła. I tak czuła, ze zbyt daleko zaszła jej ingerencja w sprawy jej przyszywanego synka, a  wiec syndykatu i z nim kontaktów Tangorna. W końcu Syndykat to według tutejszego prawa – przestępcy, czyli przynajmniej  teorii – zło. Nie proszona nie doradzi więc* Weź to *wcześniej wyjętą zawartość koszyka przesunęła w stronę Tangorna. Podkasała kieckę, sposobić się do podniesienia* Ja już pójdę. Dośc ci czasu cennego do załoby zabrałam. Winieneś oczyścić duszę i ustalić, co dalej. A potem zacząć to robić

Tangorn - 2010-01-19 18:37:10

Dziękuję *Przyjął oferowane przez nią jedzenie i odłożył je na bok, by później wszystko to schować. Przynajmniej na jakiś czas mu wystarczy* Nie, już koniec z żałobą, trzeba iść dalej, nie oglądać się za siebie... siedząc tutaj nic nie osiągnę. *Co miał zrobić, już zrobił. Opłakiwał swoich bliskich, pogodził się z losem, by móc już bez skrępowania stawić czoło nieznanemu. Brakowało mu tylko punktu odniesienia, chociaż właściwie miał jeden, ale dosyć mocno go już nadużył, więc nie wiedział co dalej. Próbować ostatni raz? A jeśli tak, to będzie musiał się odpowiednio przygotować, bo to nie będzie łatwa sprawa* Dziękuję za rozmowę... *Wydał z siebie nieco stłumiony dźwięk i spojrzał a nią już spokojnym wzrokiem, a jego oczy odzyskały część dawnej siły, co było zwiastunem jego rychłego powrotu do dawnego stanu*

Rzeka Samrune Kiate-ahara - 2010-01-19 18:43:58

*Na uroczy pysk szeli wpełzł pogodny, ale zarazem dumny uśmiech* Słuszna decyzja *niemal szepnęła, dumna, jakby ze swojego dziecka. Kiedy tu wchodziła, kazał jej odejść. Teraz był w stanie odejść sam. To duża zmiana* Rozmowa to coś, co mogę dać Ci zawsze. Bywaj *tym krótkim pożegnaniem urwała spotkanie. Wycofała się, i zawróciła. Szła zwiewnie, lekko, jakby sunac nad chodnikiem. Kierowała się ku czekającej wiernie maszynie, która widząc zbliżająca się Fler, pochyliła się z głuchym dudnieniem, jakby w radości doczekania się na jej powrót. Kiedy się spotkali u wylotu ulicy, dalej wyszli już razem, i znikli za zakrętem*

Tangorn - 2010-01-19 18:51:02

"Ret'urcye mhi", bywaj... *Odpowiedział na pożegnanie i również wstał, ale jeszcze nie ruszył w drogę, tylko rozpiął płaszcz i sprawdził, czy wszystkie sztylety ma przypięte we właściwych miejscach. Miał ich pięć, wszystkie ręcznie wykonane z czystego beskaru, z metalu najpewniej niespotykanego w tej galaktyce. Gdy się upewnił, że wszystko jest na swoim miejscu, to zapiął płaszcz, zarzucił na głowę kaptur a jedzenie schował do torby, którą sobie chwilę później przewiesił przez ramię. Pora ruszać... gdzie, jeszcze nie wiedział, ale tutaj nie spędzi już ani dnia dłużej. Dosyć już czasu zmarnował. Jakiś kwadrans po odejściu Samrune, Tangorn opuścił ten zaułek i skierował się w bliżej nieokreślonym kierunku, układając powoli w głowie jakiś plan*

GotLink.pl