Secorsha - 2010-01-12 16:49:07

Urokliwe miejsce, choć łatwo tu w pysk zarobić. Bar ów zaplanowano już w  chwili kiedy stwierdzono, ze tu stanie stolica, pamięta wiec on narodziny tego molocha, z  resztą nie takie dawne. Mieści sie w wieżowcu, w pasie równikowym Ena Xu City. Początkowo to była dobra lokacja, ale kiedy miasto sie rozrosło, bar zapyział, został zapomniany. jest na samym dnie metropolii, jego wyjdzie wychodzi na ulice, kawałek chodnika, dalej jezdnia. Szaro i ponuro, jedynie neony reklam które przepuściła cenzura smętnie przypominają dawną świetność okrzykując produktu których juz nie produkuje sie od kilkudziesięciu lat, Wejścia zazwyczaj strzeże jeden lub dwóch ochroniarzy ciężkich ras, przeważnie yautia, rzadziej ludzie lub poleepkwa. dziś - dwóch yautia, którzy oparci plecami o kolumny grali w karty na lewitującej tacy zakoszonej z baru. Przepuszczali generalnie wszystkich, bo większą przyjemność dawało im późniejsze ich obezwładnianie niż odmowa wejścia. Trzeba mieć jakaś rozrywkę. Po wejściu do wnętrza, ukazywało się pomieszczenie wymurowane czerwoną, starą cegłą. Surowe ściany przyozdabiały genetycznie zmodyfikowane bluszcze, które za sprawą genetyków i botaników uwielbiały zaduch, brak światła, dotykanie i inne przyjemności zarezerwowane dla barowych kwiatów. ale wyglądały pięknie. Pomieszczenie było prostokątem o jednej owalnej ścianie. na ścianach wisiały obrazy z motywem miasta. Gdzieś na scianie ręcznie rysowany portret człowieka w masce w stosunku analnym z barwnowłosym punkiem. stolików przytwierdzonych do kuloodpornej podłogi było kilkanaście. przed zaokrągloną ścianą wspinał sie kontuar lady pobłyskujący błękitem pola siłowego, ale tylko czasem, gdyż przeważnie pole owo jest wyłączone. Minęły czasy ostrych awantur. Z resztą powiadają, ze zaglądają tu chłopcy z Syndykatu. Teraz na każdym stole stoi sztuczny kwiatem w wazonie, a istoty piją, rzygają i wychodzą. Ot - Bar "Pod Spadającą Gwiazdą"

Jerry - 2010-01-12 16:57:31

*Było późne popołudnie, albo wczesny wieczór. wieczór tej porze roku już szaro, w tym rejonie – zawsze szaro a wiec w rezultacie ciemno. Drzwi wpuściły gościa. Gość strząchnął się, pod kurtką z kołnierzem z puszka. Zimno! Nim jeszcze zdjął płaszcz, trójpalczastą dłonią wygładził pieczołowicie czułki na głowie, które zaraz po tym zabiegu zaczęły się niezależnie od siebie poruszać. Poleepkwa zdjął płaszcz i rozwiesił na oparciu krzesła przy wolnym stoliku. W oczy się nie rzucał. Było tu o tej porze już przynajmniej kilka krewetek. Jerry podniósł rękę by zwrócić na siebie uwagę robota – barmana i zaklekotał coś w tej swojej dziwnej mowie, która tak denerwowała inne istoty. Ale Jerry innej nie miał* ”czekoladkę” raz, poproszę. Tylko ciepłą!” *zamówił i usiadłszy wychylił się, by patrzeć, jak przyrządzają mu drinka.
Minęło 10 minut i Jerry go dostał. „Czekoladką” to miksowane kocie zarcie z puszki  mieszane z alkoholem. Tylko dla krewetek. krewetek Jerry to uwielbiał. Chwycił zaraz oburącz wysoki puchar i wepchał do ukrytych pod ruchomymi „wąsami” ust*

Secorsha - 2010-01-12 17:05:56

*Nie minęło to co krewet opisał i jeszcze trochę, wiec w sumie niewiele w stosunku do wieczności kiedy zza rozsuwanych automatycznie stylowych, choć zmęczonych życiem drzwi dotarł uszu glos. Jeden – strażnika, drugi był inny, mocny, charczący, ale zarazem sympatyczny, i ci co już go znali mogli w tej chwili przewidzieć przyszłość, która za sekundę stała się teraźniejszością: drzwi rozsunęły się i zadzwoniły mosiężne klamry butów z cholewami należących go kolejnego gościa, a  może  - nomada Ów ziem. Oczywiście bary mam tu na myśli, bo to jest rewir owego dryblasa który właśnie tu wszedł. Wysoki, żylasty humanoid o łysej czaszce i pociągłej, drapieżnej, ale i zawsze uśmiechniętej (choć trochę zbyt nieprzewidywalnie i szaleńczo) twarzy. Jego ciało okrywał brudny płaszcz ze sztucznego tworzywa. Prawy rękaw miał zawiązany na supeł poniżej łokcia – miejsca, w którym utracił prawą rękę. Złote oczy gada zlustrowały wnętrze. Mało istot – pomyślał z żalem, czemu z  żalem – sam nie wiedział* wiwat na cześć naszego wielkiego ku… echem… wodza Cienia! *Zakrzyknął donośnym, charczącym głosem unosząc nad głowę zaciśniętą w pieść lewą rękę. Takie jego tradycyjne powitanie, bardzo wymowne i jeszcze bardziej ryzykowne. Ale co tam, powiadają, ze ten wariat należy do Syndykatu…*

Jerry - 2010-01-12 17:13:52

*Łyknął kilka chaustów „czekoladki”, bo krewetki mają kłopoty z pojęciem „dobrego wychowania przy stole”, wiec raczej na pokarm się rzucają. Bo dobre. Słysząc Secorshę odstawił naczynie, a czkniecie poprawiło mu „dosiad” na krześle* Ave *Machnął łapą w kierunku kaleesha w niemym „tutaj jestem, chodź i siadaj”. Czknął znowu, a  skojarzenie słow Secorshy powiodło jego spojrzenie na ilustracje na ścianie. Ta… i hjijone mu w rzyć, jak mówią shelaalei. Cieniowi. Ale Jerry tego nie powiedział na głos i nigdy nie powie*

Secorsha - 2010-01-12 17:26:20

*Jak zawsze odpowiedziało mu kilka pomruków tych którzy już go znali. Wszyscy go tu znali. Wyszczerzył pożółkłe kły w szerokim uśmiechu. Jaki miał stosunek do władcy – łatwo się domyślić. Z resztą – jak każdy, Seco tu szczególnym wyjątkiem nie był. Ruszył powoli krokiem zamaszystym, zwodniczo leniwym, kołyszącym, a w ów kołysanie włączało się całe ciało. Ale był trzeźwy jak niemowlę. Ale już niedrogo. Zauważył Jerrego zaszczycił go jednym z wielu swoich powitalnych uśmiechów. Ten był obnażeniem lewej strony szczek z uniesieniem kącika wargi ku górze az do zmarszczenia skóry. Przyjacielski półuśmieszek połączony z  gestem głowy w typowym pozdrowieniu* Czołgiem *wycharczał półgłosem i zwalił się na krzesło naprzeciwko krewetka, wyciągając rękę przez blat, na powitanie. Dłoń, jedyna jaka mu została miała cztery palce, a każdy zakończony ostrym, ale bezpiecznie przyszlifowanym pazurem* Jaki ty gohrrliwy *odezwał się znowu, przymykając zadziornie oczy* Po siedemnastej  ty już w barze

Jerry - 2010-01-12 17:31:35

*podał mu rękę. Już wiedział, ze lewą. Od kiedy Secorshe znał, ten już bez reki był, wiec nawet „głupi krewet” jak sie o poleepkwa mówi – by się nauczył. Jednak słowa o gorliwości zignorował. Nie pochwali się tym, ze mu wyłączyli ogrzewanie, bo nie płacił, i teraz przychodzi grzać się do baru. Zmrużył oczy a szczekoczułki na jego twarzy nieco się zwinęły, co było poleepkwańskim uśmiechem* Jak po wczorajszym?

Secorsha - 2010-01-12 17:36:16

*Usadowił się przy stoliku, tak by mu wygodnie było. Pełne rozparcie się i noga na blat. Przynajmniej jedna. Kikut prawej ręki przewiesił do tyłu przez oparcie lewitującego krzesła, by się wygodnie zamelinować, wręcz zakleszczyć, ale każdy kto zna Secorshe wie, ze to nic złego, on tak się po prostu mości. Tym bardziej nic złego ze nawet na chwile nie spuszcza złocistych oczu o pionowych źrenicach z rozmówcy, w tym przypadku „głupiego krewetka” jak to wszyscy mówią co już Jerry słusznie zauważył. Zapytany zaśmiał się i pogładził się dwoma palcami sugestywnie po grdyce, dając tym samym odpowiedź bez słow: oj, rzygało się* Fajnie było *rzucił zaraz. Nie miał najmniejszych problemów rozumieniem trzaskania Jerrego* Szkoda, ze tak wcześnie poszedłeś… Po dhrrugiej wywaliliśmy Hahrrgona przez okno… ale fajnie było

Jerry - 2010-01-12 17:45:41

*mruknął zwyczajowym „hmmm” i spuścił wzrok na blat, miedzy palce swojej dłoni na nim lezącej. No tak: rzygali, próbowali kogoś wywalić przez okno i było fajnie… Jerry usilnie zastanawiał się i próbował znaleźć w tym coś fajnego. Nie – niefajnie. Dobrze ze poszedł, bo niechybnie sam by się latać wtedy uczył… Seco jest dobry kumpel ale jak się napije mocno to może niektóre wartości zapomnieć. Wziął swoją szklanice, zafalował zawartością i wychylił* Do mamy musiałem jechać… a właśnie, Seco – moja mama cie zaprasza na obiad! Może byś w końcu brudasie do nas przyjechał, hę?

Secorsha - 2010-01-12 18:27:33

*Seco obejrzał się na ladę, czyli podniósł wyżej łeb i odchylił nieco, bo lada była za plecami krewetka. Podniósł rękę jak dzieciak w szkole proszący o uwagę nauczyciela( tak, Seco, znasz odpowiedz na pytanie? Nie, proszę pani, ja chciałem do ubikacji) by, ściągnąwszy na siebie wzrok jednostki podającej – zamówić trunek, który określił szlachetnym mianem bimbru. Rzeczony trunek wraz z kieliszkiem otrzymał na stolik w chwile później, czyli mniej wiecej wtedy kiedy Jerry oznajmił, ze jego mama pragnie go widzieć. Dostał nagle takiego wytrzeszczu jakby John ze Szkarłatnego Demona chwycił go za szyje* jeszcze raz powiesz cos takiego publicznie to cie tak kopne w dupę ze ci gówno zęby wybije… *wysyczał przez zęby, i asekuracyjnie rozejrzał się czy aby nikt nie patrzy, jak Jerry oznajmia mu ze jego mama zaprasza go na obiad, jakby Seco był dziewczyną krewetki. Tfu!* Nie przyjadę do was, nie mam czasu... *wzruszył ramionami patrząc przepraszająco. Tak, tylko ze dlaczego taki Seco moze czasu nie mieć...*

Tangorn - 2010-01-12 18:31:40

*Do tego brudnego i zapomnianego baru zbliżała się jakaś obca postać, której wcześniej nigdy tu nie było. Ba, w całej galaktyce można spotkać tylko kilku takich osobników, o ile jeszcze żyją. Tangorn nie miał dziś na sobie swojego pancerza, pozostawił go w pokoju hotelowym, dobrze zabezpieczony. Nawet nie umiał sobie wyobrazić co by zrobił, gdyby jego beskar'gam zniknął. Chociaż... w sumie polałaby się krew i to gęsto. W każdym razie dwumetrowy Taung zbliżył się do wejścia i na szczęście nikt go nie niepokoił, wiec otworzył drzwi i wszedł do środka. Można by się tu poczuć jak w domu, pomyślał nieco smutno. Wciąż do Mandalore i do jego klanu, do rodziny... Powolnym i dostojnym krokiem ruszył w kierunku lady barowej, ubrany w trochę marnej jakości ubrania, bo cieżko coś znaleźć na jego rozmiar. Stara czarna koszula, szerokie spodnie i pas z kaburą, gdzie miał ukryty pistolet blasterowy. Prócz tego zestaw noży i sztyletów, ukrytych w przeróżnych miejscach, tak dla bezpieczeństwa. Nie zwracał na nikogo uwagi, choć on z pewnością wzrok przyciągał. Był tutaj obcy i do tego wielki, wyróżniał się z tłumu zdecydowanie*

Jerry - 2010-01-12 18:33:10

*Zdębiał nagle, a  jego czułki rozjechały się na boki. Bez mrugania patrzył w oczy kaleeshowi* Ty nie lubisz mojej mamy, Seco? *zapytał przekręcając podejrzliwie głowę. Zerknął na bimber. On tam nie lubił. Wolał poleepkwańskie trunki. I dlatego przeważnie sam pil bo nikt inny tego nie lubił. Ot, ignoranci… Oczekując odpowiedzi zaczal wystukiwać pozbawionymi jakichkolwiek paznokci palcami nieskładnie hymn Dominium i nagle zamarł* Seco... odwróć sie, tylko spokojnie... *szepnął, wlepiając oczy w potężnego obcego*

Secorsha - 2010-01-12 18:40:07

Lubię Twoją mamę! *rzucił asekuracyjnie, zdejmując natychmiast nogę z blatu i nachylając się do Jerrego* Ale ja nie jestem jeszcze emocjonalnie gotowy na takie wyzwanie, Hakoś! *chwycił swoją butelkę i odkorkował zębami. W tej chwili ciszy, zanim krewet zwrócił jego uwagę, Seco polał sobie do kieliszka i wychylił. Warknął i strzachnął łbem, a  na jego pysk wylazł kolejny rodzaj szczerego uśmiechu. I wtem podniósł wzrok i zajrzał w oczy kolegi. Co najmniej silne zdumienie w nich wyczytał. I dostrzegł ruch odbity w tych wielkich gałach, i dopiero po chwili odwrócił głowę by dostrzec człapiącego przez bar olbrzyma* Oszsz w dupę… *szepnął, ale w tym szepcie nie było tylko zdumienie, czy tez strach. To było coś w rodzaju iskry, przebłysku. On chyba gdzieś już widział takie istoty. Dawno temu… daleko,, bardzo daleko stąd…*

Tangorn - 2010-01-12 18:45:25

*Tang nie zwracał uwagi na otoczenie, tylko spokojnie dotarł do lady, pamiętając o zasadach dobrego wychowania. Zmrużył lekko swoje "ogniste" oczy, patrząc na barmana, który najwyraźniej zdębiał na jego widok. "Gadzia" twarz Taunga, jego niezwykła czaszka raczej oraz gabaryty raczej nie działały uspokajająco dla większości istot. Ale gdy przemówił, jego głos był głęboki, nieco charczący o dziwnym akcencie, ale w gruncie rzeczy spokojny* Poproszę najsilniejszy trunek w tym lokalu *Żeby się upić potrzebował czegoś mocnego, bo w sumie miał silny i wydajny organizm. Oparł się ręką o ladę i powoli przeniósł swój wzrok na salę, przyglądając się kolejno stałym bywalcom. Jego palce wygrywały jakiś rytm na ladzie. Co to było? Wiedział tylko on...*

Jerry - 2010-01-12 18:55:15

*Kiedy się zorientował ze wszyscy gapia się na obcego, odwrócił głowe, bo mu się głupio zrobiło i chcąc nie chcąc napotkał spojrzenie kaleeshianina wbite tam, gdzie wszystkie spojrzenia w sami* Em… wyjątkowo przystojny yautia *zauważył. Bo jak wiadomo wszyscy predatorzy modry maja zakazane. Ten ich najbardziej przypominał, iż  postury i troszeczkę z łba, z  tym ze porównując do predatorów zamaskowanych. Krewet pstryknął palcami i chwycił butelkę kaleesha* Pij, Secorsha *oznajmił i polał mu do szklanki czy tam kieliszka* Bo tobie się pić chce, biedaku *zatrzeszczał, mając ten komfort, ze słyszał go tylko Seco, bo daleko siedzieli. Ale czuł coś w rodzaju mrowienia, nie czuł się komfortowo mając za plecami tęgo wielkiego*

Secorsha - 2010-01-12 18:59:08

*Patrzył i nagle przymknął oczy, przekrzywił głowe, a  wyraz silnego wysiłku intelektualnego wymalował się na pysku jak przekaz na obrazie dobrego artysty. Można było czytać słowo w słowo przesłanie o następującej tresci: cholera, gdzież ja, do kurwy nedzy coś takiego widziałem, no jak chujem strzelił. Tak mnie jwiecej myślał Seco. Podrapał się po łysinie bez większego skrępowania, a kiedy Jerry nalał – Seco wypił i dalej się drapał, z  tym, ze teraz po brodzie* To nie yautia *nachylił się i szepnął do krewetka, by nagle olśnić się pomysłem* Czekaj, ja do niego zagadam! *I podjął wstępne czynności podniesienia się z krzesła*

Tangorn - 2010-01-12 19:05:49

*W tym momencie podano mu kieliszek jakiegoś bimbru, więc Tang odwrócił się plecami do sali i nie zauważył Seco, gdy ten wstał. Warknął cicho na barmana, widząc tą raczej mizerną ilość alkoholu a ten tylko się skupił nieznacznie. Uśmiechnął się do siebie drwiąco i pogardliwie, po czym wielkim łapskiem sięgnął po kieliszek i niezgrabnie go złapał palcem i kciukiem. Powoli podniósł do na wysokość ust, otworzył je ukazując rząd swoich zębów, ostrych, podobnych nieco do kłów bestii. Po chwili zawartość kieliszka znalazła się w gardle Taunga, wywołując coś na kształt warknięcia zadowolenia. Nie był to Mandaloriański bimber czy też ne'tra gal ale uchodziło w tłoku. Ponownie skierował swoją uwagę na salę i wtedy dostrzegł kaleesha i zmrużył oczy tak bardzo, że niemal ich nie było widać. Skadś znał te zakazane gęby...*

Jerry - 2010-01-12 19:18:06

*Odruchowo złapał go za rękę i zacisnął palce na przedramieniu* Tak, świetna wymówka. Powiem mamie: Seco nie może do nas przyjść, bo nie żyje! *ale zaraz zamilkł bo zdał sobie sprawe ze głupoty gada. Poza tym nikt jeszcze w agonii nie konał. Yautia tez od wejścia rzadko kiedy wszystkich zabijali. za duzo filmów o potworach. Puścił kaleesha i sam odwrócił się bokiem,, by widzieć obcego oraz to, co Seco będzie robił*

Secorsha - 2010-01-12 19:24:18

*Eh, ten tylko o żarciu – pomyślał, no ale nic, przeczekał napad Jerrego a kiedy został puszczony, wyprostował się. Miał żylastą sylwetkę, przypominał raczej atletycznego długodystansowca niż woła pociągowego. Miał luźno opuszczone ramiona. W lewej ręce trzymał butelke bimbru, takiego samego jaki zamówił Tangorn. Prawa ręka kończyła się na wysokości łokcia, a rękaw był zawiązany na supeł pod kikutem. Kaleesh popatrzył prosto w  twarz tanga spojrzeniem bez emocji, typowo neutralnym. Coś w rodzaju odkrycia się i pokazania, z pokazania jest. Nadal nie mógł pozbyć się wrażenia, ze on tą rasę zna. Nie osobiście, ale z jakichś opowieści, legend. Wiedział natomiast ze teraz poznać go musi. Syndykat dba, by każdy podejrzany (a ten taki był) typ został jak najlepiej sklasyfikowany. Wszak porządku trzeba trzymać a także – chwytać smaczne kąski przed mackami Cienia. Seco nagle podniósł wyżej łeb i uśmiechnął się, niezobowiązująco, ale przyjaźnie i zademonstrował butelkę, jakby mówił: jestem tu, mam ochotę na przekroczenie twojej granicy krytycznej, ale nie chce zginąć, da się to załatwić?*

Tangorn - 2010-01-12 19:29:19

*Obserwował Secorshę, analizował jego postawę, ruch. Od razu wyłapał brak prawej ręki, a więc został sklasyfikowany jako mniej groźnego osobnika. Pytanie tylko ,czy rękę utracił w jakimś wypadku czy w czasie bitwy? Gdy kaleesh podszedł to wyraz twarzy Tanga się nie zmienił, wciąż nie wyrażała ona żadnych emocji. W końcu kiwnął powoli głową, na znak, że akceptuje to. Przesunął się nieco, w całości eksponując swoją potężną, muskularną sylwetkę w geście ostrzeżenia. Jeśli posuniesz się za daleko, to pożałujesz.*

Jerry - 2010-01-12 19:43:53

*widząc, co robi kaleesh sam wstał , odrzucając za siebie repulsorowe krzesło, az odleciało i uderzyło w dwa inne jak kula w kręgle. Nie zostawi tego wariata, co jak co, ale dwóch to nie jeden, przynajmniej wizualnie źle nie wyglądał, bo wysoki był na prawie 2 i pól metra, jak większość poleepkwa. Ale wyglądał jak pierwszorzędny frajer – w koszulce z uśmiechniętą żółtą emotą i krótkich spodenkach. Do tego wytrzeszczone oczy… ale nic to – twardo za przyjacielem stanął, tak, żeby zasłaniać jego plecami miejsce w którym chował broń. Starał się nie patrzyć wielkiemu oczy. Chociaż… Chociaż sumie to sam był wyższy. Tylko dwa razy lżejszy, lżejszy nawet od Secorshy*

Secorsha - 2010-01-12 19:48:32

*Może to dziwne ale obecność Jerrego dodała mu animuszu i pewności siebie, bo istota do której zmierzał raczej nie okazała się otwarta, co go nie zaskoczyło, bo tacy nie są otwarci. Jednak nie zwolnił i nadal się zbliżał, sam także analizując swoje (ich) szanse w ewentualnym starciu. I nie trzeba było stratega by stwierdzić, że Seco był pod każdym względem przegrany. Jedyną pociechą było to, ze Syndykat na pewno go pomści. Ale co mu po tym jak będzie już wtedy tylko kotletem mielonym. Kaleesh zdjął  twarzy ten swój kretyński uśmiech, ale nadal pozostał na niej wyraz pogodny, pozytywnie nastawiony, ot taki Sekorszowaty. Podniósł butelkę na wysokość łba i uniósłszy powieki spojrzał krótko na nią, a  potem na Tanga* Takie same zaintehrresowania mamy *wycharczał. Głos miał całkiem miły w  odbiorze, choć chareczacy i trochę obcy. Dziwnie wymawiał „r” co z resztą było słychać*

Tangorn - 2010-01-12 19:54:30

*Niemal uśmiechnął się z politowaniem widząc jak krewetka staje za tym pierwszym, jednorękim gadem. Może i był od niego większy, ale co z tego? W ciągu tego roku spotkał już kilku przedstawicieli jego gatunku i wiedział, że zbyt silni to oni nie są, ani wytrzymali w starciach. No ale burdy nie miał zamiaru wszczynać z byle powodu. A w dodatku ten pierwszy proponował bimber, więc nieco niechętnie gestem zaprosił go do siebie, bo samemu pić to tak nie bardzo, a z kimś to zawsze nieco raźniej. Może przy okazji dowie się, skąd kojarzy tą gębę...* Taa... *mruknął nieco gardłowo a jego głos był raczej mniej przyjemny dla ucha i akcent miał dziwny. Mięśnie na jego szyi i ramionach zadrgały nieco, jakby gotował się do walki, ale nie wykonał żadnego gwałtownego ruchu, wciąż analizował tą dwójkę.* Skąd Ty jesteś? *warknął cicho, nie przejmując się tym, że może to zabrzmieć nieco "niegrzecznie" czy chamsko. Znał tylko podstawy dobrych manier*

Jerry - 2010-01-12 20:02:49

*Nie miale zamiaru Secorshy opuścić, nadal trzymając się nieco z tyłu, bo dobre maniery znał i zapomniał je w tej chwili. To było chyba jedyne posuniecie jakie mógł zrobić. Jakoś w głowie mu się zakręciło, ale nic. Położył czułki wzdłuż łba i tylko zachrzęścił szczekoczułkami przy pysku, wbijając wzrok w  tył łysek czaszki Secorshy*

Secorsha - 2010-01-12 20:08:45

*Seco zaś na nowo nabrał pewności siebie, jakby stwierdził, stwierdził ze już się obwąchali jak to się potocznie mówi. Doszedł do lady i postawił butelkę miedzy sobą a tangiem w oczywistym geście „do wspólnego użytku. Było to 0.7, z której ubyło dwóch kieliszków, jeden wypił Seco a drugi został na stole* Daj kieliszki *Strzelił pazurami na barmana, po czym odwrócił się twarzą do rozmówcy. Lewym łokciem oparł się o lace, a  dłoń spoczęła łagodnie na blacie* Na to pytanie można odpowiedzieć na wiele sposobów *odparł, podnosząc łeb tak, by patrzeć w twarz. W sumie niewiele niższy był wiec zanadto się nie wysilił tym gestem* Można powiedzieć, ze jestem stąd ale tak naphrrawde moja planeta jst w chuj dhrrogi stąd… poza Dominium… co jest, trzy kieliszki, trzy, jeszcze Hakoś! *upomniał barmana który przyniósł im dwa kieliszki „setki”. Seco wziął jeden w palce, obejrzał i odstawił, prychając cicho, po czym spojrzał na Jerrego Jerzego wykonał głową przywołujący ruch*

Tangorn - 2010-01-12 20:15:22

*Z niewzruszonym spokojem obserwował zachowanie obcego, nie ruszając się z miejsca nawet o krok. Powieki już rozsunął tak, że jego oczy były normalnie widoczne, a nie tylko poziome szparki. Swóje "ogniste" spojrzenie wbił w Seco, ignorując Hakona, bo zdawał sobie sprawę z tego, kto tej dwójce przewodzi. Butelkę powitał tylko nieznacznym kiwnięciem głowy i ruchem żuchwy, jakby juz chciał się napić, ale czekał.* Wymijająca odpowiedź...*Skomentował słowa kaleesha o jego pochodzeniu, co nie bardzo przypadło do gustu Tangowi. Dalej musiał się głowić, skąd zna jego rasę. Tutaj, w tym przeklętym dominium ani razu się na nich nie natknął. W takim razie skąd? Bo nie możliwe, żeby w jego "własnej" Galaktyce... prawda? To by był chyba cud...*

Jerry - 2010-01-12 20:21:59

*Wbił się za Secorshę, tak by ten znalazł się miedzy nim a  tym wielkim. Nie miał jakoś nic do powiedzenia wiec tylko chwycił podany mu kieliszek go napełnił po czym… podsunął Secorshy, jakby ten właśnie zatrudniał go tylko po to żeby mu polewał. No cóż, krewetki czasem zachowują się dziwnie, ich matki zapraszają cie na obiad i tak dalej… Jerry zaplótł ze sobą palce trójpalczastych dłoni i strzelił ze stawów, a  raczej  chitynowych płytek*

Secorsha - 2010-01-12 20:26:11

Bo pytanie niekonkhrretne *dociął się natychmiast Seco, obnażając kły w uśmiechu który sugerował chęć podjęcia potyczki słownej, ale zaraz znikł uśmiech i zamiar, bo wróciło myślenie lub instynkt samozachowawczy* Kalee *sprecyzował więc, charytatywnie, powiedzmy* Planeta Kalee *ale co do galaktyki, to nie powiedział, niestety edukacja na Kalee nie stała na zbyt wysokim poziomie i Seco po prostu nie wiedział jak jego rodzima galaktyka się zwie. Sięgnął po podstawiony mu kieliszek* Zdhrrówko nowoprzybyłych *mruknął, mrugnął jednym okiem, uśmiechnął się wręcz jak prezenter wiadomości i wychyliwszy kieliszek odstawił go, wiedząc ze pewnie Jerry zaraz go napełni. Tymczasem Secorsha miał wolną rękę, wiec zaryzykował – otwarta dłoń wyciągnął  kierunku tanga* Secorsha

Tangorn - 2010-01-12 20:32:06

*Twarz Taunga wykrzywiła się nieco w uśmiechu, bo zrozumiał zachowanie swego rozmówcy. Nie chciał najwyraźniej wdawać się z nim w potyczki słowne, nie będąc pewny reakcji na to. Rozsądne.* Kalee... Kalee... skąd tą nazwę znam? *Wymamrotał cicho i chwycił swój kieliszek równie niezgrabnie co poprzednio. Za małe to cholerstwo było i jakby za mocno ścisnął, to by pewnie pękł. Podniósł swój kieliszek i wlazł sobie jego zawartość do gardła, czując lekkie pieczenie w gardle i na języku. Pijał już mocniejsze trunki. Lekko głowę przekręcił i jemu także stawy zatrzeszczały. Spojrzał na wyciągniętą lewą rękę. Zawahał się po czym podał mu swoją lewą* Tangorn, z Mandaloriańskiego klanu Fibal... *Przedstawił się tak jak zawsze, choć nikt nigdy nie wiedział kim są Mandalorianie albo Taungowie. Właściwie niemal wszyscy Mando'ade to Taungowie, ale już nie wszyscy Taungowie byli Mando.*

Jerry - 2010-01-12 20:39:50

*nastawił uszu (choć ich nie miał) na słowa obcego. Tak, nie miał pojęcia co to są mandalorianie ale galaktyka była wielka, planet bez liku, na każdej z  nich mogły być setki klanów, w tym klan mandalorianskich Fibali. No cóż, Seco na pewno nie będzie wiedział tez, a jak już coś to uda ze wie. Polał mu i zmrużył przymilnie oczy do profilu kaleesha. Przypomniało mu się jak poznał Secorshę i jak z pasją właził mu w tyłek.. Czemu poleepkwa nie mogą być chociaż trochę bardziej waleczni…*

Secorsha - 2010-01-12 20:44:31

No nie mam pojęcia, skąd *Błysnął zębami ściskając.. hmm… lewicę nowego znajomego. Odnośnie tego biedactwa za nim, Seco już miał go przedstawić, kiedy nagle usłyszał kolejne słowa a synapsy w jego pustym łbie utworzyły natychmiast nowe połaczenia łącząc dane jakie zdobył, to, co pamiętał z  tym, co usłyszał przed chwile. Pysk jego stężał nagle, i stał się podobny do wyrazu twarzy kogoś, kto właśnie został postrzelony i umrze za kilka sekund. „O kurwa, zabiłeś mnie!”. Po kilku sekundach dopiero podniósł palec i wycelował pazurem  pierś rozmówcy* Ja wiem kto to są mandalohrrianie… *wyszeptał bardziej do siebie niż do niego* Jak byłem mały to dziadek mi o nich opowiadał, jakaś ich ghrrupka wyładowała na Kalee i napiehrrdalali się z sąsiednią wioską… *położył dłon przy napełnionym kieliszku, ale nie wziął. Nie może się teraz uwalić, nie przy nim, bo to będzie ostatnia głupia rzecz jaka zrobi*

Tangorn - 2010-01-12 20:50:11

*Reakcja Seco zaskoczyła go nieco, ale też pobudziła jego umysł do szukania związków z Kalee. Wiedział, ze skądś zna tą nazwę, wiedział, że gdzieś widział już przedstawicieli jego rasy. A słowa keleesha tylko to potwierdziły* Nie możliwe... musiało Ci się coś pomylić... *Warknął nieco groźnie, bo wciąż nie wiedział co o tym sądzić. W czeluściach jego umysłu kiełkowała już nieśmiało myśl, sugestia, że ten tu o pochodzi z tej samej galaktyki co on. Ale jak się tu znalazł?* Mój dom, Mandalore jest bardzo daleko stąd... fierfek nawet nie wiem gdzie! Pierdolona inna galaktyka... *Wycharczał gniewnie i nie zwrócił uwagi na pełny kieliszek. Myślał zbyt intensywnie, by teraz myśleć o alkoholu.*

Secorsha - 2010-01-12 21:02:23

Nie nie, ja się nie mylę! *rzucił Seco z mocą, zdecydowanie* Bo mój dziadek to był phrrawdziwy wojownik, on nawet wojować bahrrdziej lubił niż chędożyć, wiec miał tylko trzech synów, ale blizn i ohrrdehrrów – w pytę, miał i jeszcze więcej… bo ja jestem wiesz, jego dhrrugiego syna synem z trzeciego małżeństwa, bo mój ojciec w swojego nie poszedł, raczej odwhrrotnie, a  ja poszedłem w matkę, tez piehrrdolić od rzeczy lubię *uśmiechnął się szeroko. Zęby mu błyszczały zupełnie jak i oczy* Mój dziadek sposobił się umiehrrać kilka razy, wiec w końcu dał mi swoje oszczędności, żeby się nie zmahrrnowały…a  ja z kumplami odlecieliśmy by się rohozehrrwac, wiesz… i coś się stało… pamiętam ze obudziłem się w jakimś popieprzonym świecie! I od tamtej pohrry uhrrwał się mój kontakt z domem… *wziął wdech. Sam już stwierdził z gada za dużo ale nie przerwie w takim momencie* Złapali mnie, ale co najmniej trzem nogi połamałem… i zawieźli do jakiegoś instytutu. Wtedy jeszcze nie rhozumialem, ale już wiem… Czasem miedzy galaktykami zdarzają się przejścia… jakieś przeskoki, kanały czy chuj wie co… i nas to wciągnęło, przeżyłem tylko ja. *i w  końcu zamilkł, zastygając w bezruchu z wbitym w rozmówce wzrokiem* Najbahrrdziej ściąga z rhuubieży, tych i tamtych… z wielu galaktyk…

Tangorn - 2010-01-12 21:09:25

*Każdy inny osobnik na jego miejscu po prostu otworzyłby gębę ze zdziwienia słuchając tego potoku słów, którego nie sposób było ogarnąć na normalną logikę. Tang z ledwością sobie to przysposobił i tylko kiwnął głową, bo najwyraźniej nie był zbytnio rozmowny dzisiaj. Wciąż miał mieszane uczucia względem Seco... wydawał się sympatyczny, niegroźny i w jakiś sposób charyzmatyczny, ale Tang inaczej dzielił obcych.* Więc też nie stąd... interesujące... *Powoli sięgnął swoją ręką ku brodzie i podrapał się krótkimi pazurami po kościanym wyrostku na końcu masywnej szczęki* W tej Twojej galaktyce byli Jetii? Znaczy się Jedi? *Ostatnie pytanie na potwierdzenie jego podejrzeń. Jeśli przytaknie to cholera... ten świat jest tak dziwny. Ze wszystkich możliwych miejsc trafił tutaj, gdzie spotkał przybysza z jego własnej galaktyki* Mój okręt miał awarię w czasie bitwy... wessało nas w nadprzestrzeń a potem przydupiliśmy w jakąś planetę na tym zadupiu... tylko kilu moich dawnych podwładnych przeżyło *Niespodziewanie przeszedł na Basic, język wspólny z galaktyki z której pochodził. Jeśli Seco też pochodził z tych stron to powinien go zrozumieć... chyba, że to KAlee to takie zadupie, gdzie nie znali Basicu*

Secorsha - 2010-01-12 21:16:51

*Seco skrzywił pysk i przymknął oczy dokładnie w tym miejscu kiedy tamten nieświadomie przeszedł na Basic, co oznaczało ze jednak Kalee to zadupie. Ale na pewno kojarzył skądś ten jezyk* Jedi? Takie fhrrajehrrry z latahrrkami? Ano byli, ale nie u nas… my to tylko  opowieści ich znaliśmy i czasem z jakiejś phrrojekcji… bo wiesz, Kalee to nie taka planeta jak na przykład ta,… u nas… wiesz, u ans jest po piehrrwsze wysoka kultuhrra a po dhrrugie cywilizacja a nie taki bałagan… *ściszył głos. Wytresowała go Duukańska cenzura, jak każdego* Ale jakoś nie żałuje, żem z  żadnym bhrrudzia nie pił... *mówił spokojnie, jakby fakt, ze spotkał kogoś „z domu” w ogóle go nie ruszał. Gość był zbyt odległy od kultury Kalee a Seco już wiedział, ze powrotu nie ma*

Tangorn - 2010-01-12 21:25:26

*Tangorn przynajmniej poddawać się nie zamierzał, dało się dostać do tej dziury pełnej chakaare to da się i stąd wydostać. Przynajmniej w teorii. Zmrużył ponownie oczy, najwyraźniej Kalee to wielkie zadupie, gdyż Basicu nie znają. Źle... ale znał Jedi, więc miał już potwierdzenie, skąd pochodził* Taa... Jetii... nic nie straciłeś, są to szczególne typy. Sami chakaaryce oraz hut'uunse. *Warknął pogardliwie po czym sięgnął po swój kieliszek i zręcznym ruchem wlał sobie jego zawartość do gardła. Po kilku chwilach z trzaskiem odstawił go na blat* Wysoka kultura powiadasz? A czym się ta wasza kultura charakteryzuje, co? *Zapytał spokojnie, bo już on znał te "kulturalne" światy, co to ulegli masowym trendom i modom, zmieniając swoje kultury w zlepek osikse*

Secorsha - 2010-01-12 21:36:19

*Seco już próbował. Ale Tangorn nie pytał, wiec Seco nie odpowie. Nic dziwnego – sam tez się na początku poddawać nie zamierzał. Nauczył się czyta ć by zdobyć informacje, potem imał się wszelkich nadziei. Na nic. W końcu oddał się instynktowi samozachowawczemu przystosował się. Na tyle na ile było to możliwe. Seco oparł się łokciami blat. Tyk przedłużającym się w przedramię, przedramię tym nie przedłużającym się ter. Zapatrzył się przed siebie* Na Kalee… co tu dużo gadać… to znaczy – to nie jest odpowiednie miejsce, nie wiem ile już wiesz… Niech żyje Cień, nie? *uśmiechnął sie, ale było to prychniecie. Seco rozejrzał się ukradkiem* Na Kalee o Twoich słowach stanowi Twoja siła, Twój chahrraktehhr, i każdy chahrraktehrr jest światem dla siebie… nikt nie nakazuje nikomu ani myślenia, ani sposobu postępowania. Każdy jest wolny i szanuje wolność dhrrugiego… ma tyle, ile ma. Nikt nie potrzebuje khrreduytów, jeśli chce być kimś, bo zalążek tego by być kimś nosi w sobie każdy niezależnie od majętności. Każdy ma swoje miejsce, któhrre jest wywalczone. To jest Kalee. Tutaj tego nie spotkasz. Ten’ze, jak to mówią phrredatorzy… *odwrócił głowe i błysnął kątem oka w kierunku Tanga* Bez honohrru *poruszył ustami niemal bezgłosnie*

Tangorn - 2010-01-12 21:44:32

*Tang też się nieco przystosował, ale tylko nieco. Mando zawsze byli buntownikami, niezdolnymi do podporządkowania się etycznym i moralnym normom reszty galaktyki. Ograniczały ich jedynie normy ich społeczeństwa, rodziny i klanu. Jedynie silna osobistość, Mand'alor był w stanie zapanować nad społeczeństwem pełnym indywidualności i skrajności.* Cień... *Warknął cicho, bo miał własna opinie na temat tego zdegenerowanego chuja, ale nie wygłaszał jej zbytnio, zachowując ja dla siebie. Rozsądek tak nakazywał* Ciekawe... trochę tak jak na Mandalore... ale w gruncie rzeczy społeczeństwo Taungów jest znacznie bardziej zróżnicowane i łączą to wszystko subtelne nici starożytnych tradycji... bez nich to by wszystko pierdolnęło tak, że by po planecie śladu nie zostało *Drwiący uśmiech pojawił się na jego twarzy. Wielokrotnie zastanawiano się, co by się stało, gdyby wybuchła wojna domowa... Tego by chyba nikt nie przetrwał*

Secorsha - 2010-01-12 21:48:30

*Zmrużył Seco to oko którym zerkał, ale nic nie powiedział. Chyba miał chwilowy kłopot z interpretacją wyrazu twarzy obcego, o jego zamiarach i myślach nie wspominając. Co z resztą bardzo dziwne – nie miał w tym ruchu nic do powiedzenia. Uśmiechnął się tylko. Dla osoby empatycznej był to uśmiech wymuszony grzecznością lub bardziej – bo tak wypada. Dla reszty był to taki ot uśmieszek. I tyle. Syndykat zadowoli się tym, co Seco już o osobniku wie. Mógł zaprzestać zainteresowania. Naszło go z resztą… dziwne uczucie. Tęsknota*

Tangorn - 2010-01-12 21:53:14

*Nic nie dodał, sięgnął tylko po butelkę, zerkając na kaleesha. W końcu wzruszył swoimi masywnymi ramionami aż szwy koszuli zatrzeszczały niebezpiecznie. Będzie musiał skroić sobie coś na miarę, bo to osik się nie nadaje do niczego. Przystawił sobie koniec butelki do ust i pociągnął kilka sporych łyków, jakby to była woda mineralna, po czym odstawił na ladę. Umiał wypić więcej i szybciej niż taki człowiek. Właściwie ciężko było Taunga czymkolwiek powalić, wielkie cielsko o sporej odporności. Często przyrównywano ich do wookiech. Godnymi byli przeciwnikami. Szkoda, że już Tang z nimi nie powalczy w honorowym pojedynku.*

Secorsha - 2010-01-12 21:59:40

*Zapadło milczenie którego nawet Seco nie przerywał, a  to już coś znaczy. Zerknął obok, na krewetka, ale go nie dostrzegł. Widać znudził się ich wywodami i poszedł pić sam te swoje gówno w płynie. Sam kaleesh nie pił. Obawiał się jakby doszło do „honorowego” honorowego ale nierównego pojedynku po pijaku, nie byłoby już tak bohatersko, jak to Seco zwykł opowiadać wszystkie swoje wyczyny, oczywiście umiejętnie je koloryzując. Stwierdził jednak, ze niewygodnie mu w  tej pozycji i kręci się we łbie, wiec podniósł się i stanął prosto. Nic nie powiedział, tylko coś tam sobie poetycko zaklął*

Tangorn - 2010-01-12 22:09:23

*Sam przywykł do milczenia, bo niewielu decydowało się na rozmowę z nim z prostej przyczyny, był trudny rozmówcą, przynajmniej dla obcych. Wiecznie czujny, z tym swoim niesamowitym "płonącym" spojrzeniem, przed którym mało co umykało. Ale gdy sobie wypił porządnie, to stawał się takim "swojakiem" opowiadając różne historie z wojen, czy też z późniejszych wypadków. Wychylił ponownie flaszkę, z której ubyło już trochę ponad połowa zawartości, a ten stał prosto jak przedtem. Tyle że był już nieco "zmiękczony" więc przechylił głowę tak, by spojrzeć prosto na Seco* A coś Ty tak zamilkł? Języka w gębie zapomniałeś, czy może te kieliszki już Cię powaliły? *była to prowokacja w najczystszej postaci. Nie będzie przecież sam pił do cholery*

Secorsha - 2010-01-12 22:16:56

*Oparł się dłonią o blat i nieznacznie zawisł na ramieniu, a głowę odchylił w bok i popatrzył mu w  oczy. Mu się te oczy podobały, były takie inne, i mógłby patrzeć długo, ale uważał ze top trochę niegrzeczne. Ściągnął wargi by obnażyć żeby w uśmiechu bardziej kaleeshianskim niż granym, bo Seco grał cały czas, teraz też* Przebalowałem wczohrraj, dziś mi niewiele trzeba… *wyjaśnił. Było to jednakowo kłamstwo i prawda. Prawda – przebalował. Kłamstwo – nic mu nie było. Wypił dwa kieliszki, to dla niego prawie nic. Owszem, wzięło go bardziej na wspominki od serca i chwile słabości – zamyślenia. Ale kontrolował się, musiał. Był do tanga pozytywnie nastawiony, ale nie ufał. To konsekwencja życia w Ena Xu. A póki nie ufa – nie napije się z nim. Nie chciał się jutro obudzić w więzieniu. Tu każdy może być szpiclem, a  alkohol rozwiązuje język i wspomaga wypowiadanie myśli. Jednak bez wahania zamówił jeszcze jedną butelkę, a dla siebie zwykle piwo. Oj, wykosztuje się. Miał nadzieje ze szefostwo wyrówna po przedstawieniu rachunku którego znowu zapomni wziąć* Od dawna na Duukan? *zapytał, po czym zgarnął palcem trochę piany ze swojego kufla*

Tangorn - 2010-01-12 22:22:42

*Zaśmiał się głośno i basowo, w pewien sposób inaczej niż reszta gatunków. Tak jakby jego śmiech wydobywał się z głębokiej studni pełnej wody, a odgłosy były zwielokrotnione przez echo* No bracie... balować trzeba z umiarem... czyli tyle ile się może. *Prosta filozofia, pijesz tyle, ile umiesz a po utracie przytomności regenerujesz siły, by po przebudzeniu dopić resztę. Ale to było dla profesjonalistów, bo zazwyczaj taki maraton kończył się po kilku dniach, a nawet tygodniach.* Krótko, niedawno przybyłem na ten jakże piękny shabla świat *błysnął swoimi zębami i znowu napił się z butelki, nie przejmując się zbytnio tym, że będzie pijany. Potrafił panować nad swoim językiem, nawet jeśli sporo wypije. A czy ufał Seco? Nie, w tym zapyziałym miejscu nikomu nie ufał... nie wiesz na kogo liczyć? Licz na siebie*

Secorsha - 2010-01-12 22:29:49

*Seco nastawił uszu słysząc nowe przekleństwo, to zawsze na niego działa. Uśmiechnął się słysząc radę doświadczonego wojaka. Znał ten schemat, ale raczej nie stosował. Niepraktyczny i dużo kosztuje. Poodsuwał wszystkie naczynia na bok w strona Tanga, by – odwróciwszy się tyłem, chwycić się brzegu i wskoczyć tyłem. Teraz siedział sobie na ladzie twarzą do tanga. Dłoń luźno zaciśnięta oparł na kolanie. Oczy lekko przymknięte dodawały twarzy wyraz zlewającej czujności. Takiej typowo gadziej* Ile Ty masz w ogóle lat? *zapytał ni stad ni zowąd, co tez było w  jego stylu, bo nigdy niewiadomo  której strony wiatr powieje i o co Seco zapyta. Z gafami był za pan brat, no ale Tang nie był kobieta, wiec chyba nie zrobił (Seco) nic złego* Ładne słowo – shalba. Nie znam go, a wiesz – ja otwahrrty na wiedzę jestem *uśmiechnął się. Szczerze i bardzo szeroko*

Tangorn - 2010-01-12 22:35:35

*Wypił do końca tą butelkę i zaczęło mu nieco w głowie szumieć. Całe szczęście, ze Taungowie mieli wydajne wątroby, w przeciwnym razie taka dawka nieźle by go z cięła z nóg. Zmrużył ponownie oczy i spojrzał na Seco, zastanawiając się co on też wyprawia. Jego sposób siedzenia i fakt, że z nim gada wydały mu się nieco... niepokojące. Miał wrażenie, jakby ten traktował go jak... kobietę? Ale to może inne zwyczaje, cholera wie.* Interesujące pytanie... mam czterdzieści dwa lata za sobą... z czego większość w wojsku *Jego pazurzasta dłoń powędrowała ku kolejnej butelce, by mógł się do niej przyssać jak pijawka. Rzucił jeszcze okiem spod półprzymkniętych powiek na keleesha* Ładne, ładne... pochodzi z Mando'a, mojego ojczystego języka. Innym razem Ci przetłumaczę znaczenie tego słowa... *Bo jak Seco dobrze wiedział, szpiedzy są wszędzie i nie warto nadstawiać karku za nie wiadomo co. Pragmatyzm*

Secorsha - 2010-01-12 22:42:10

*Seco beztrosko wzruszył ramionami, nie zdejmując z pyska uśmiechu* Myślałem, ze to zwykłe przekleństwo *pozwolił sobie na refleksje w tym głębokim temacie, po czym podniósłszy prawą nogę zakotwiczył obcas o brzeg lady i teraz tak siedział, lekko oparty na udzie, i obserwował jak organizm tanga pięknie ukazuje stan upojenia alkoholowego* a tutaj czym się zajmujesz, bo w wojsku ani milicji raczej nie jesteś, wiedziałbym… *przekręcił łeb i właściwie nie wiadomo o co mu chodziło z tym „wiedziałbym”, ale musiało to znaczyć, ze Seco wie różne takie właśnie rzeczy*

Tangorn - 2010-01-12 22:49:45

Mando'a to trudny język, bo wiele słów ma kilka różnych znaczeń... ale to akurat było przekleństwem *ego ojczysty język dla obcych był trudny do zrozumienia, bo trzeba było uważnie słuchać, by wyłapać kontekst wypowiedzi.Kontekst bardzo często zmieniał sens całej wypowiedzi* Wszystkim i niczym... jestem swego rodzaju najemnikiem. Trzeba za coś fierfek żyć... *mruknął basowo wydając z siebie dźwięk podobny do warkotu jakieś dzikiej bestii. Inna budowa krtani i strun głosowych. Kolejna różnica dzieląca Taungów od typowych humanoidów, jak ludzie. Po chwili zastanowienia odkorkował kolejną flaszkę i zrobił kilka łyków, a potem odstawił ją z trzaskiem na ladę. gdyby włożył w to trochę więcej siły, to by z pewnością rozleciała mu się w dłoni. Spojrzał ukradkiem na kaleesha, zastanawiając się, czy pyta z czystej ciekawości, czy ma w tym interes. A może i to i to?*

Secorsha - 2010-01-12 22:54:43

*Znowu uszy mu drgnęły, bo usłyszał kolejne przekleństwo – tym razem w kontekście i nie było wątpliwości ze to po prostu brzydkie słowo i tyle. Natomiast jego intencje i konteksty na pewno się już rozmywały dla kogoś, kto wypił ponad półtora litra bimbru. Nie ma to, Tang był już pijany, a  Seco wnikliwie obserwował i czekał, bo w razie ewentualnego pojedynku z łyka na łyk i sekundy na sekundę podczas których promile krążyły po krwi, szanse kaleesha wzrastały, a  on sam nabierał coraz większej chęci na rozgrzewający wysiłek. Uszy miał przytulone do skroni, a oczy nieco zmrużone, jednak nadal uśmiechał się szeroko i szczerze*

Tangorn - 2010-01-12 22:58:28

*Pierwsza zasada picia z nieznajomym, gdy ty się nawalisz a on nie to znaczy, że coś kombinuje, więc trzeba uważać. Zaparł się rękoma o ladę i odepchnął lekko, tak, że stał wyprostowany jak struna. Podczas tych kilku sekund ocenił jak bardzo jest wstawiony, po czym znowu powrócił do poprzedniej pozycji i wypił jeszcze kilka łyków. Trzeba już skończyć, ale butelka była jeszcze w połowie pełna. Mrużąc swoje ślepia podniósł ją i do łapy kaleesha wpakował* Pij, nie zmarnuje się... nie bądź chakaar... *wychrypiał gburowato, bo teraz to już mu przyjemnie szumiało w głowie, ale jako taką równowagę umiał utrzymać*

Secorsha - 2010-01-12 23:05:06

*Seco wyciągnął po butelkę dłoń, niespiesznie, wręcz opieszale, nadal utrzymując wzrok na jego twarzy. To było dla niego strategiczne posuniecie. Obecnie panowała idealna równowaga, by Seco czuł się bezpiecznie, bo był w stanie wielkoluda wypunktować. Jeśli nie wypije. Natomiast – jeśli wypije nie będzie chakaar cokolwiek to znaczy, czyli przynajmniej w teorii coś to zmieni w stosunkach, tylko na ile kaleeshowi zależy i na ile ów dzisiejszy chrzest będzie miał wpływ na dalszy rozwój wypadków* Ale ja nie wiem co to chakaahrr *odparł oczywiście ów słowo po swojemu kalecząc, jak wszystkie z resztą bo on tak mówił, to pewnie wada wymowy. Butelkę delikatnie okręcał palcami jedynej reki, obserwował, kalkulował i czekał*

Tangorn - 2010-01-12 23:09:10

*Warknął cicho niezadowolony. Najwyraźniej lubił tego typu wyrażanie emocji, poprzez modulację dźwięków a nie poprzez słowa. Wydawać by się to mogło nieco prymitywne, ale nie był jeszcze tak biegły w tym języku, by zaraz poematy składać* Chakaar ma kilka znaczeń... Złodziej, hiena cmentarna, bękart, dziwka... wszystko to pogardliwe jest... *Wytłumaczył, powoli cedząc każde słowo. Ogólnikowo to się chakaar używało w odniesieniu do wszystkich godnych pogardy osób. Nie uszło też uwadze Tanga to, że Seco nie pił, tylko butelką się bawił... gdyby był trzeźwy to od razu wyciagnąłby właściwe wnioski, teraz jednak trochę już za późno.*

Secorsha - 2010-01-12 23:17:07

Czyli… *podjął przeciągle* Jak ja nie wypije to będę chakaahrr… ok… ale  z tego wnioskuje, ze ty nie jesteś chakaahrr i w związku z  tym nie uhrrwiesz mi głosy, jak będę wstawiony, hę? *butelkę zakorkował kciukiem przechylił do góry dnem, ale nic się nie wylało, bo butelka była zabezpieczona* Bo wiesz, kawał miecha z ciebie jest… ja tam wiesz, nie zęby się nie napić, ale ja młody jeszcze jestem i szkoda mi thrroche, kapujesz… *rzekł tonem jakby trochę niepoważnym, ale zarazem wręcz urzędowym, czyli wszystko co mówił – mówił szczerze. Tymczasem ar opustoszał. Byli już tylko oni. Na sale wyszła sprzątaczka z wiadrem* Za pól godziny godzina policyjna, chłopcy *poinformował a, po czym podeszła Do ściany gdzie był rysunek cienia o tresci zamieszczonej w opisie lokalu. Zdjęła go, zwinęła i ukryła w fartuchu. Potem wywiesi go znowu. Seco odwrócił do niej głowę* A może pani dzisiaj przymknąć oko? Jesteśmy rhekhrrutowani tutaj na ochroniarzy. Ku chwale Dominium, co? *kobieta uśmiechnęła się i pokręciła głową w geście „oj, Seco, Seco”*

Tangorn - 2010-01-12 23:21:28

Ujmę to tak... jak mnie wkurwisz to pozbierasz sobie zęby z podłogi, o ile trafi... a mnie nie łatwo wkurwić. Chyba, ze sam mnie napadniesz... *Wyjaśnił na tyla na ile pozwalał mu jego zmroczony alkoholem umysł. Filozofowanie nigdy nie było jego mocną stroną, zwłaszcza po pijaku, tak jak teraz. A ten mu tu szukał dziury w całym. Po co?* Pieprzona godzina policyjna, pieprzony świat, pieprzony cień... *wycharczał pogardliwie w Mando'a tak, że chyba tylko drugi Taung by go zrozumiał. W sumie, to nikt inny tego języka nie znał... Na Mandalore czegoś takiego nie było i jak bywały imprezy, to do białego rana... a potem się jeszcze po pijaku szło na polowanie, co zazwyczaj kończyło się pobytem w szpitalu.*

Secorsha - 2010-01-12 23:26:51

*Seco milczał, kiedy ten mówił i butelka została odstawiona. Wyraźne przesłanie – nie będę z tobą pił. Prawie jak – uważam cie za chakaar. Albo jesteśmy kumplami i pijemy, bez obaw, albo nie. Secorsha nie mógł sobie pozwolić na zbieranie zębów. Lubił je, zbyt bardzo. Mógł się dzięki nim uśmiechać, tak jak teraz, z  podtekstem „nie jest to pod ramy mojego kodeksu honorowego”. I znowu zamilkł*

Tangorn - 2010-01-12 23:30:24

*Wzruszył ramionami, bo to miał w sumie w shebs. Chciał popić to se popił. A Seco pytał to go uczciwie ostrzegł przed możliwością utraty jakiś elementów ciała* Jak tam sobie chcesz... *Mruknął i sięgnął po butelkę. Przyglądał jej się jakiś czas a jego płomienne oczy odbijały się w tym szkle tak dziwnie. No i w takiej pozycji umilkł, patrzył tylko, ale jego wzrok zamglony był, co oznajiało fakt, że jego umysł gdzieś tam sobie bładzi po dziwnych ścieżkach.*

Secorsha - 2010-01-12 23:35:01

*Seco chwile patrzyli  drzwi, potem na Tangorna, w  końcu się odezwał* Stahrry, nie zhrrozum nie źle, ale ja piehrrdole taką zabawę… jesteś wielki jak chuj Na’viego. Jakoś mi się nie widzi pić i uważać na słowa, żeby ciebie nie wkuhrrwić, wole napiehrrdalać się jak jestem trzeźwy a ty pijany, wtedy mam szanse, nie? Łapiesz ten tok myślenia, hę? No dobhrra, to jak chcesz to czuj się wkuhrrwiony, bahrr pusty jest Zeskoczył, by zaraz zawrócił sprzątaczkę na zalpeczek, która – słysząc to co Seco powiedział – zaczęła kląć na niego na czym tylko świat stoi. Ot, arene se zorganizował*

Tangorn - 2010-01-12 23:40:10

Co Ty sobie jaja robisz? tłuc się chcesz? *Zmarszczył by w tym momencie czoło, gdyby tylko mógł, ale zamiast czoła miał tylko grubą płytkę kostna ochraniającą jego mózg. W sumie jakby tak z główki komuś przywalił to nie wiadomo, czy by ten ktoś przeżył* Ja tam nie wiem jak tutejsi aruetii są drażliwi... *bawił się dalej butelką, przyglądając się jej zawartości. W końcu wypił wszystko do dna i odstawił tak mocno butelke na ladę, że ta pękła w kilku miejscach* Fierfek... trza spadać *podrapał się po kościstej brodzie, patrząc na tą biedna butelkę to na Seco. Był całkiem wyluzowany, więc trzeba na prawdę porządnych argumentów by go wkurwić*

Secorsha - 2010-01-12 23:47:31

*Seco stał teraz jakieś trzy metry dalej, z opuszczoną w zdziwieniu kopara, kompletnie wmurowany zaskoczeniem. Wpierw tamten grozi mu ze zęby wybije, bo go wkurwić łatwo a teraz wkurwić się nawet nie chce? I pewnie Seco by tak stal, gdyby nie słowa Tanga* [i]No co ty gadasz, duhrrniu, przecie zahrras godzina policyjna, złapią cie i za gębę skarzą! Nie znasz tutejszych tajemnic, beze mnie będzie słabo, stahrrry, wiec albo się tehrraz na mnie wkuhrrwisz, albo masz przeshrrane na całej kuhrrde linii… [ /i] *wykonał ręką gest jakby zarysowywał horyzont. Secorsha nie musi pić by pijanym być,. Znaczy głupoty opowiadać, bo jego ciało było trzeźwe. Skoczyli  tył zwinnie jak jaszczurka, demonstracyjnie zasłaniając się ramieniem jak jednoręki bokser. Widział to w telewizji i teraz… nie wiadomo co, durnia z siebie robił, ale co tam, Tang pijany to gówno będzie pamiętał*

Tangorn - 2010-01-12 23:56:02

A w shebs mam godzinę policyjną... *Odparł pogardliwie i wyprostował się, lekko się chwiejąc. Coś mu się zdawało, że kaleesh chyba się naćpał, skoro tak marnie próbował go wkurwić. Przecież mu powiedział (wybełkotał), że on nie łatwo się wkurwia tak porządnie i trzeba na prawdę być di'kutem, by przy okazji zignorować wszelkie znaki ostrzegawcze.* Taka mała rada... taka osike gardą, to Ty sobie możesz shebs podcierać. A teraz trzeba brać shebs w troki i ruszać... *Jak postanowił, tak też zrobił, wiec ruszył nieco się zataczając w kierunku drzwi. Miał cichą nadzieję ,że Seco nie jest tak głupi, by go zaczepić, bo po pijaku to z nim gorsza przeprawa jest niż na trzeźwo... bo jak mu już raz popuszcza hamulce to potem nie ma zmiłuj się*

Secorsha - 2010-01-13 00:02:47

*Ale jak się chwiał, to nie było tak źle, a  może – było bardzo źle. Seco znowu zdębiał. Może nie usłyszał tego „nie” bo chciał usłyszeć coś innego, słuch wybiórczy* Osz w mohrrdę… *szepnął do siebie. Tang chyba nie znał jeszcze tych realiów i nie wiedział, co to znaczy być na ulicy podczas godziny policyjnej. Seco poczuł, ze zaraz może mieć na sumieniu niewinną istotę* Nie, nie idź tam! Tangohrrn! Przephrraszam, juz nie będę cie wkuhrrwiał! *wykrzyczał oczywiście ruszając za nim by go jakoś zatrzymać. Ytego, co mandalorianin mu powiedział nie zrozumiał – to znaczy domyślił się ze w dupę sobie coś wsadzić, bo to w każdym języku powszechny zwrot ale.. nieważne, przyjdzie czas i się dowie. Wyśliznął się za drzwi za mandalorianinem zdeterminowany by go ratować *

Tangorn - 2010-01-13 16:00:08

*Tyle że Seco go nie wkurwił ale raczej rozbawił, bo jak inaczej to nazwać? A na Duukan był od niedawna i jeszcze tutejszych realiów nie znał. Zatrzymał się patrząc na niego podejrzliwie* O co Ci fierfek chodzi, co? *Warknął na niego, bo chciał iść do domu (a raczej do pokoju motelowego, który wynajmował) umyć się i wyspać. A następnego dnia planował po prostu ruszyć się, by poszukać roboty. Ale jak miał to zrealizowac, jak ten mu staje na drodze i coś tam gada od rzeczy?*

Zin - 2010-01-29 21:14:34

Pod lokal podjechała stary rzęch w postaci furgonetki. Była wielka i budziła respekt na drodze, a to za sprawą jej sześciolitrowego silnika diesla, który dudnił jak orkiestra symfoniczna. Wóz miał dwadzieścia pięć lat, ale nadal był jary. Posiada nieco przestarzałą elektronikę, ale mimo wszystko nadal jeździ i ma się dobrze. Van zatrzymał się i dudnienie silnika ustało, gdyż kierowca wyłączył ten piekielny silnik. Drzwi otworzyły się i wyszedł z nich Zin przedstawiciel ludzi z planety Ratis I, który umówił się tu z pewnym gadem. Wszedł do środka i ruszył ku ladzie. Zasiadł przy niej i powiedział do pięknej barmanki.
-Podaj dwa piwa cukiereczku.-uśmiechnął się przy tym i puścił jej oczko. Wyszczerzył do niej lekko ząbki i oczekiwał na swojego nowego znajomego.

Secorsha - 2010-01-29 21:28:55

*Barmanka rozpromieniła się słysząc jak się do niej Zin zwrócił. Głownie dlatego ze była koszmarnie brzydka, przypominała nieco z  profilu kozę. Ale oczywiście dwa kufle stanęły przez Zinem, napełnione pod wierzch, z  pianą na kilka centymetrów, pięknie wychodząca z kufli. Magiczne słowo Zina działa cuda! Po kilku chwilach od tego zdarzenia automatyczne drzwi znowuz  sykiem schowały się w scianie, i w srodku pojawiła się znajoma bywalcom sylwetka. Wysoki, żylasty, łysy, jednoręki gad. Pociągnął nosem (nowy tik? Nie taki nowy w sumie). Na jego pysku wymalował się cwaniacki usmeich. Twarz wyglądała na nachmurzoną,  ale po bliższym przyjrzeniu dało się zauważyć niuanse – pogodną mordę miał, tylko taką mine zrobił. Miał na sobie brudny, długi płaszcz. Prawy rękaw był zawiązany na supeł poniżej łokcia. Na nogach kaleesha dzwoniły klamry ciężkich butów z cholewami.*

Zin - 2010-01-29 21:34:05

Zin chwycił zniecierpliwiony za jeden z kufli i pociągnął z niego łyk. Otarł gębę z piany i spojrzał na drzwi, które szybko się otworzyły. Zobaczył swojego znajomego. Jaszczura...gada czy jak mu tam było. Na jego widok, włożył dwa palce i gwizdnął najgłośniej jak potrafił, by zwrócić jego uwagę.
-Doktorku...tutaj.-dodał jeszcze z lekkim uśmiechem na twarzy. Zrobił z siebie debila, ale miał to w dupie. Można było zagrać w bilard i napić się piwa. To wystarczyło.

Secorsha - 2010-01-29 21:46:42

*Nie tylko Seco, ale i wszyscy  barze na niego spojrzeli, i rozległ się szum rozmów, śmiech i wyklinanie. Barmanka się śmiała. Seco – uśmiechnął się błyskając zębami, kiedy namierzył źródło dźwięku. I to fajne słowo, chociaż wtedy – doktorze – brzmiało poważniej. Ale takie pseudo tez mógł zaakceptować. Sympatyczne, mila alternatywa dla Jednorękiego Bandyty. A Zin wcale takiego debila z siebie nie zrobił. Niech zaczeka aż krewetki przyjdą, wtedy pozna głębsze znaczenia słowa „debilizm”. A Seco? No cóż, podszedł, i to bardzo ochoczo* Jestem, sohrry za spóźnienie, na światłach stałem, nie *wykonał jedyną dłonią gest w typie „figo-fago”, i zacumował przy ladzie*

Zin - 2010-01-29 21:59:35

-Ano. Siadaj i pij. Gadaj jak w robocie, bo u mnie zasilania nie było do siedemnastej, hehe. Kamyk rozjebał główny zabezpieczenie.-wyszczerzył swoje zęby. Cieszył się co niemiara, bo nigdy od tych kilku lat pracy nie zdarzyła mu się taka sytuacja, że poszedł wcześniej do domu i jeszcze mu policzyli, za cały dzień.-Szef niby sknera, a za calusieńki dzień pożyczył-dodał po chwili i upił kolejny łyk piwska, wyciągnął paczkę ćmików z kieszeni kurtki i położył ją na ladzie. Niedługo zapewne odpali pierwszego. Co do krewetek. Naprawiał im kiedyś droida, Ci to dopiero mają nasrane we łbie.

Secorsha - 2010-01-29 22:06:21

*Tak wiec Seco usiadł, zagnieździł się. Zupełnie nie przypominał tego układnego asystenta z laboratorium. Tutaj wyglądał jak uliczny łobuz.* Fajnie,ze macie takiego, na któhrrego zawsze można liczyć, nie? Rhozjebie wam zasilanie i git – niewinni jesteście, nic nie robicie i jeszcze słuchacie jak szefo kogoś opiehrrdala, no nohrrmalnie bluszcz malina! *Wycharczał zadowolony i zaraz przyssał się do piwa. Wypił kilka głębokich łyków, jakby był mocno spragniony. Bo był. Zerknął na fajki, ale z lekką dezaprobata. Seco bardzo źle znosił „dymki”, pewnie dlatego, ze miał dobry węch* A u mnie niestety wszystko dobrze było i jeszcze po godzinach zostałem w rhamach naghrrody. A tak w ogóle to Secorsha jestem, bo się chyba nie przedstawiłem *wycharczał z uśmiechem i wyciągnął ku Zinowi lewą ręke. Nie był leworęczny. Po prostu prawej nie miał*

Zin - 2010-01-29 22:13:28

-Właśnie miałem Ci się zapytać jak masz na imię. Zin...ale ty już to wiesz.-powiedział i uścisnął jego lewą dłoń. Brak prawej był widoczny, ale Zin nie pytał o nią, bo to nie była jego sprawa. Upił raz, drugi, trzeci łyk i otarł usta.-Kamyk jest jeszcze głupi, dopiero osiemnaście lat ma i uczy się roboty u ojca. Fajny chłopak z niego, jak coś to zawsze mu pomogę.-dodał i uśmiechnął się lekko. Nie wstydził się, że ma tak młodego kolegę. Skoro był w miarę dojrzały to przecież mógł się kolegować ze starszymi. Zin sam za młodu miał starszych kolegów, którzy tak naprawdę trzymali się z jego starszym bratem. Bariera wieku to nie przeszkoda, tak powtarzał mu ojciec do czasu wyjazdu najmłodszego z Kobdarów.

Secorsha - 2010-01-29 22:22:30

Nom *przytaknął w sumie nie wiadomo na co. Po uściśnięciu dłoni, zabrał się znowu za picie. Kolejne dwa łyki i kufel do połowy pusty. Seco beknął przez zaciśnięte zęby* To ten Kamyk taki throche jak ja w tym labohrratohrrium. Tylko ze tam to raczej nie pomogła, każdy chce się wepchać, wyghrryźć innych, bo wiesz, niektóhrrych stażystów zostawiają sobie na etacik bo takim to można gówno płacić. No ale lepsze gówno niż nic

Zin - 2010-01-29 22:26:51

-U nas nie trzeba się martwić o pracę. Jak jesteś chory, to ktoś za Ciebie bierze zmianę. Potrzebujesz pomocy, jesteś. Jak tak jedna wielka rodzina jesteśmy doktorku.-powiedział i upił kolejne łyki piwa. Miał dość tematów pracy, przecież był weekend, trzeba było znaleźć inny temat do rozmowy.-Słuchaj doktorku. Dzisiaj zapomnijmy o robocie, bo robota to głupota, a picie to jest życie, nie?-spytał i kolejny raz usta zanurzył w kuflu.-Ty masz jakiś samochód w ogóle?-spytał z lekkim uśmiechem. On miał swój w garażu, bo mu się rozdupczył i od dwóch tygodni wozi się służbowym furgonem, który pożyczył mu szef.

Secorsha - 2010-01-29 22:41:27

*Seco chrząknął, nie znacząco, ot, normalnie chrząknął* Nie moooge, mam dhrrugi etat… Nie mogę nahrrąbany być *znowu się napił, odczekał chwile, patrząc uciążliwie przed siebie i nagle: BEEEK! Cmoknął* Mogło być lepiej… samochód? Zbiehrram. Mam już na jedno koło

Zin - 2010-01-29 22:50:46

-A jakie chcesz to auto?-spytał z czystej ciekawości. Uśmiechnął się lekko pod nosem i rozmarzył się. Wyobraził sobie jego wyśniony samochód. Limuzyna musiałaby to być, albo...wspaniały motocykl. Nie to co ten rzęch co się nim teraz wozi, co to to nie.-Mnie się marzy Arati Ghanuki Sport w tym nowym silniku V16. Moc w każdym calu bracie.-powiedział. Upił łyk piwa i wyciągnął ćmika z paczki. Włożył go sobie do gęby i odpalił zapalniczką. Zaciągnął się kilka razy i wypuścił dym. Nie na Seco, tylko gdzieś w publikę.

Secorsha - 2010-01-29 23:00:42

A ty wiesz, śniło mi się przedwczohrraj bodajże ze taki miałem… a wiesz? Stahrry ma takiego, ale bitego… *wycharczał, mając na myśli szefa swojej obecnej zmiany, czyli jednego  boksów Syndykatu. Nie był on na tyle bogaty by rozrzucać się autami, ale już na tyle majętny, by takiego Ghanuki mieć. w  sumie nie były to takie kosmicznie drogie wozy* Ja to bym chciał Kahrretę mieć *wyznał, opierając się łokciem o ladę. Karety były typowymi samochodami do szpanowania, nic wiec dziwnego, ze  Secorsha pragnął mieć taki* [i]I najlepiej szóste i najlepiej nowy…[/i[] *dodał takim tonem, ze jakby dodał jeszcze „i paliwo na cały okres użytkowania i księżniczkę za żonę to nie byłaby to przesada*

Zin - 2010-01-29 23:06:26

-Samochód musi mieć charakter, styl i wyraz. Kareta to auto dla zwykłego młodzika co dopiero prawko dostał. To wóz dla Kamyka, nie dla Ciebie doktorku.-powiedział. Cały czas z szacunkiem się do niego odnosił, ale Kareta nie była dnia niego samochodem.-Słyszałeś jak brzmi silnik Karety? Jak stary, rozpierdolony odkurzacz. Ghanuki ma rasowy pomruk. Wiglasta szesnastka ma to coś.-uśmiechnął się pod nosem na samą myśl o tym samochodzie. Papierosa ponownie do gęby włożył. Zaciągnął się kilka razy, wypuścił dym i wszystko zapił piwem. Perfekcyjna mieszanka.

Secorsha - 2010-01-29 23:15:17

Gówno phrrawda, dobhrre są *Stanął w obronie swoich marzeń, podnosząc powieki, co świadczyło o tym, ze tak bardzo pragnie karety ze za obrażanie jej jest skłonny walić w mordę* Ładnie phrracują, poza tym auto musi być thrroche słychać, nie? Żeby ci stahrruszka pod koła nie wpiehrrdolila się. Poza tym mają zajebiste przyspieszenie i ten… duży komfohrrt jazdy. I ładne są, jak się jedzie kahrreta to wszyscy  podziwem, szacunkiem i zazdhrroscią oglądają się! *I zalał gardło piwem, cały czas mierząc Zina ostrym wzrokiem* Jesteśmy sobie przeznaczeni, i jak ebede miał duzo kasy to se kupie!

Zin - 2010-01-29 23:22:52

-Karetę masz za sto tysięcy. Ja wolę wydać sześćdziesiąt pięć na Ghanuki. Moim zdaniem jest zdecydowanie lepszy. Niby limuzyna, niby auto dla emeryta, a wystarczy włączyć program Sport. Samochód zamienia się w bestie. Wtedy wiesz, że zajebiście dobrze wydałeś swoje kredyty, o.-nie miał zamiaru pokłócić się z Seco. Po prostu wymieniali swoje poglądy na temat samochodów, a od tego chyba w mordę nie leją, poza tym obydwoje nie znają się zbyt dobrze i trzeba im dać czas na zapoznanie się ze sobą.*Czekaj, czekaj, czekaj. A gdzie ty masz ten drugi etat?-spytał z ciekawości. Może znalazłaby się tam jakaś robota dla genialnego konstruktora o nieco dziwnym charakterze.

Secorsha - 2010-01-29 23:31:16

*No Seco może, bo on bardzo się angażuje w swoje ambicje, choćby i głupie. Karetę reklamowali, jeździli nimi wariaci, wiec tylko śmigały po szosach i hamowały z piskiem. Można było je oglądać z bliska, zabezpieczone na parkingu milicyjnym, a z milicją to Seco miewał do czynienia. No i się zakochał, a  ilość – wiadomo.* Jak jest wyprzedaż poprzedniego rocznika to tańsze są *zasadził argument w swoim stylu, ale już to powinno dać Zinowi do zrozumienia ze próżny trud i edukacja. Nagle Seco zbystrzał* Nooo… w pewnym takim miejscu… *sposób w jakim to powiedział sugerował jednoznacznie, ze organizacja ta raczej podatków uczciwie nie odprowadza…*

Zin - 2010-01-29 23:37:12

-Ja Cię nie podpierdolę milicji, spokojna twoja rozczochrana doktorku-powiedział z lekkim uśmiechem na gębie. No w końcu znajdzie się chyba zajęcie dla takich cwaniaczków jak Zin. Kredyty łatwiej wpadną do kieszeni i Zin szybciej wymieni swojego rzęcha na wymarzone Arati. Upił łyk piwa i zaciągnął się papierosem. Zostało jeszcze pół, tytoniu nie można było marnować, ale Zin chętnie by już wybiegł.

Secorsha - 2010-01-30 13:16:15

*Milczał chwile, patrząc na Zina, po czym jak się nie roześmieje, serdecznie i głośno* rhozczohrrana, dobhrrre! *podjął wesoło. A powód jego wesołości był jasny – Seco był łysy jak kolano. Nie była to jego specyfika gatunku, a wręcz przeciwnie – staranność i dbałość o to, by czerepu nie zhańbił nawet jeden zabłąkany włosek. Seco golił łeb codziennie. A śmiał się ponad minutę, zanim się opanował* Ty mnie nie sypniesz, ale jest tu kilku takich co sypnie, wiesz? *wycharczał cichutko, tak by tylko rozmówca go słyszał. Jednocześnie sięgnął do tylnej kieszeni spodni by po długich poszukiwaniach wyciągnąć rękę. Przez palec przebiegał połyskujący srebrny łańcuszek. Kiedy zademonstrował to, co jest we wnętrzu dłoni, dało się dostrzec maleńki symbol – wisiorek. Kryształowy rąb. Syndykat*

Zin - 2010-01-30 14:06:13

Spojrzał na wisiorek. Skądś kojarzył ten symbol. Zastanowił się chwile i po dotarciu do niego informacji, otworzył szeroko gębę. Podrapał się po czuprynie i rzucił.
-O żesz ty kurwa...-zrobił ostatnie trzy machy i zgasił ćmika w popielnicy. Zdziwił się, wiedział, że Seco to cwana bestia, ale nie wiedział, że do takiego stopnia. No cóż, nie dziwił mu się, że niektórzy chcieli go sypnąć, sam by się bał. Krewetki mają takie niewyparzone języki, nawet sam Zin się bał, czy aby nie powie komuś za dużo. Najlepiej na samą wzmiankę o syndykacie, trzeba zmienić temat, nawet, gdy będzie to podejrzane.

Secorsha - 2010-01-30 17:21:06

*Seco od razu załapał coż to rozwarcie jamy gębowej znaczy* Ładny, phrrrawda? *Zagaił już pod inny temat, by wyszło, ze Zin zachwycił się tak tą prostą biżuterią która zaraz wyładowała w kieszeni. Siegnął po piwo i napił się, jakby wszystkimi gestami mówił – zrób mi coś, a  oni cie pomszczą, i to bardzo okrutnie. Seco miał niebezpieczną posadę – musiał jako pierwszy się dekonspirować, przez co narażał się na wielkie niebezpieczeństwo. Ale miał już wprawe w niebezpieczeństwie a szefostwo mogło mu ufać*

Zin - 2010-01-30 17:36:59

-Ano. Ładny-powiedział. Nie chciał zadzierać z nim. W żadnym wypadku nie chciał stracić ręki, nogi, głowy. Nie chciał również mieć spalonego mieszkania, na które tak ciężko pracował, oj nie. Zastanowił się teraz nad potrzymaniem rozmowy, ale tak go zatkało, że nie mógł z siebie słowa wykrztusić. Sytuację poprawią pewnie dwie krewetki, które przyszły do lokalu, by zjeść sobie nieco kociego żarcia.-Krewetki przyszły.-powiedział nieco rozbawiony. Wiedział, że za jakiś czas będzie tu rozróba.

Secorsha - 2010-01-30 17:46:12

*Seco wydał z  siebie krótkie „o”. Jego ogólne zachowanie nie zmieniło się wcale. Jak był rozluźniony i uśmiechnięty tak i został. Obejrzał się na wchodzące krewetki, boi chciał zobaczyć czy to aby nie Jerry ale nie. To były inne krewetki. Zaraz przyjdą, zamówią „chrupki” albo „czekoladkę”. Na to drugie Seco miał ostre uczulenie. Brzydziło go ze hej, tak wiec przysunął się do Zina, by dać więcej lady krewetkom. Spojrzał na Zina i poruszył bezgłośnie ustami w zapytaniu „nie lubisz ich?”*

Zin - 2010-01-30 18:05:35

Zdziwiło go to pytanie. Krewetki były podzielone na te dzikie i te niedzikie. Te drugie oczywiście lubił bardziej, bo były w miarę ogarnięte i słowne, a te co tu przyszły na pewno do nich nie należały.
-Eee...nie bardzo.-powiedział szeptem. Krewetki właśnie podeszły do lady i poprosiły o czekoladkę czymkolwiek ona była. Nigdy nie interesował się tym co krewetki jedzą, bo brzydził się tym, kiedy zobaczył, że wpieprzają kocią karmę na złomowisku.

Secorsha - 2010-01-30 18:15:35

*Kocia karma to jedna z tych mniej obrzydliwych rzeczy, a  czekoladka była ich ulubionym trunek – kocie zarcie z puszki często najgorszej klasy miksowane z alkoholem. Razem wyglądało to jak płynna sraczka i nienajlepiej pachniało. Seco stał tyłem do krewetek. Wzruszył tylko ramionami. Był tolerancyjny*

Zin - 2010-01-30 18:48:04

Na sam widok Zinowi zrobiło się nie dobrze. Odwrócił się i powstrzymywał odruch wymiotny. Nawet piwa mu się nie chciało pić. Odwrócił się kiedy sobie odeszli i nagle zadzwonił telefon. Zin zobaczył i nie zdziwił się, gdy na wyświetlaczu pojawił się napis Kamyk. Odebrał telefon.
-Haalo. No. No. Zajebiście. Będę tam za piętnaście minut.-powiedział z uśmiechem na gębie.-Seco. Wybacz muszę już jechać. Na złomowisku organizują wyścigi. Trzeba zobaczyć co tam się dzieje.-powiedział i wyciągnął kluczyki od swojego furgona.-Na razie.-dodał i ruszył dupę z miejsca. Wyszedł z lokalu i wsiadł do samochodu. Ostatnie co Seco zobaczył i usłyszał to poświata ksenonowych świateł i pomruk dieslowskiego silnika.

Secorsha - 2010-01-30 18:50:44

*Skinął łbem wychodzącemu, i skrzywił szczeki kiedy usłyszał rozchuch maszyny. Tiiiaaa, i oto znawca samochodów – pomyślał – takiego słuchaj to bedziesz sam swoje auto pchał. Seco wziął niedopite piwo Zina. Wyścigi? – myślał. Wypił i za jakies 10 minut sam bar opuścił*

GotLink.plJarosławiec agroturystyka